Robert Schumann |
Robert Schumann był rówieśnikiem naszego Fryderyka Chopina. Od ósmego roku uczył się gry na fortepianie ale z początku nie myślał o byciu wirtuozem. Złożył nawet
papiery na studia prawnicze… a potem raptem przyszło mu do głowy, by poświęcić
się jednak muzyce. Chcąc rozciągnąć dłoń, skonstruował do tego celu specjalną
maszynkę – i przez jej używanie nabawił się trwałego paraliżu czwartego palca
prawej ręki.Nie mógł być więc wirtuozem.
Cóż tu w takiej sytuacji począć? Może poślubić jakiegoś wirtuoza, wtedy nie
wszystko stracone…
W roku 1840 Schumann ożenił się z Klarą Wieck, córką swojego
nauczyciela fortepianu, genialną pianistką i niezłą kompozytorką. Lecz nie
myślcie, że od razu wszystko układało się tak „po różach”. Ojciec Klary nie
chciał wyrazić zgody na ślub. Sprawa była bardzo poważna, w końcu zawędrowała nawet
do sądu – a on na szczęście rozpatrzył ją na korzyść zakochanych.
Miłosne cierpienia Schumanna – jak to często w przypadku
artystów bywa – nie były jałowe. Nie mogąc związać się z Klarą – tatko
uważał, że Robert „nie zapewni jej godziwego bytu” – komponował pieśni, mnóstwo
pieśni o miłości. W ciągu tygodnia napisał podobno muzykę aż do szesnastu
wierszy Heinego – a wszystko przez to, że doskonale odnajdował w nich siebie,
jako nieszczęśliwego kochanka. Najsłynniejsza z nich to Ich grolle nicht (niem. Nie skarżę się). Nie skarżył się – kochał.
Z Klarą miał siedmioro dzieci, z początku ich małżeństwo
było bardzo udane, ale potem zaczęła nasilać się jego choroba psychiczna. Jaka
dokładnie – nie wiem. Wiadomo, że jego rodzice mieli napady nerwowe, a starsza
siostra zabiła się w roku 1826, z powodu psychicznych zaburzeń. Całkiem możliwe
więc, że było jakieś podłoże genetyczne. Trudne wydarzenia z dzieciństwa,
przygnębienie, śmierć kolegi „po fachu” – Mendelssohna – spowodowały znaczne pogorszenie
zdrowia Roberta. Chciał się nawet utopić w Renie, ale odratowano go i
umieszczono w sanatorium dla nerwowo chorych w Endenich, gdzie przebywał aż do
śmierci w 1856 r. Umierając miał 46 lat, zostawił żonę i dzieci. Klara zarabiała
na życie dając lekcje i koncertując, przeżyła swojego męża o czterdzieści lat.
Przez całe życie walczyła o pamięć o nim jako o kompozytorze, propagując jego
utwory.
Z małżonką Klarą |
No właśnie, co pozostawił po sobie Schumann? Dużo pieśni, miniatur
fortepianowych pogrupowanych w cykle (m.in. Sceny
dziecięce, Sceny leśne, Karnawał,
Miłość i życie kobiety), 4 symfonie,
3 sonaty, koncert wiolonczelowy,
skrzypcowy i fortepianowy, operę Genoveva i inne utwory, między innymi parafrazy
Paganiniego i Bacha.
Schumann – oprócz kompozycji – zajmował się również bowiem
publicystyką muzyczną. Założył pismo Neue Zeitschrift fur Musik, gdzie w sposób ciekawy i na tamte czasy
nowatorski zapoznawał czytelników z nowymi muzycznymi trendami. Pisywał pod pseudonimami
Euzebiusza (mroczny, liryczny, refleksyjny) i Florestana (energiczny, gwałtowny
gość :). Niektóre jego recenzje miały wręcz beletrystyczną formę, były pisane
jak opowiadanie, czy dialog z tymi wymyślonymi postaciami.
I Florestan, i Euzebiusz,
i Davidsbündler – te wszystkie „byty”
pojawiają się także w jego utworach muzycznych. Miniatura Eusebius Florestan
wchodzi w skład Karnawału, powstał też cały cykl pt. Davidsbündlertänze
(niem. tańce związku Dawida).
Może mógłby być literatem?
Nie wiem, mogę za to spokojnie powiedzieć, że naprawdę miał zadatki na nowatora
i muzycznego rewolucjonistę. Skomponował jednoczęściowy koncert fortepianowy,
jako jeden z pierwszych twórców zrywając z klasycystyczną trzyczęściową budową
i z „wprowadzeniem” granym przez orkiestrę. Jego koncert a-moll ma jednak trzy
części. To wszystko przez wydawców, jednoczęściowego koncertu nie chcieli
wydrukować – zbyt to awangardowe było. Filistrzy! Schumann musiał więc zacisnąć
zęby – i dopisać dwie kolejne części… Jak wiemy z historii, wprowadzenie w życie
idei jednoczęściowego koncertu i sonaty udało się dopiero Lisztowi.
No i tyle – cóż więcej
można powiedzieć? Robert Schumann na trwałe zapisał się w historii muzyki i
kultury – w dużej mierze przez swoje miniatury fortepianowe. Marzenie ze Scen
dziecięcych do dziś pozostaje prawdziwym hitem muzyki klasycznej, zostaje nawet
wspomniane w jednej scence z Zielonej Gęsi Gałczyńskiego (konkretnie to
chodzi o Koncert w Częstochowie, utwór zostaje tam nazwany Trojmeraj).
Sceny leśne pojawiają się zaś w Portrecie Doriana Graya Wilde’a (bohater
siedzi przed fortepianem, przed otwartym zbiorkiem Schumanna i wyraża swój
zachwyt…). Natomiast miniaturka Wesoły wieśniak z Albumu dla młodzieży–
to przebój dzieciaków i kreskówek. Sama byłam dzieckiem, więc wiem…:) Bywały
takie czasy, że na okrągło grałam Wieśniaka, Śmiałego Jeźdźca, a
także Marsza i inne utworki z tego nieśmiertelnego zbioru. Polecam to
wszystkim uczącym się gry. A tym, co już umieją więcej, radzę niech sięgną do Scen
dziecięcych, po Marzenie, Szczęście, O dobrych ludziach i
krajach i inne kompozycje.
Sceny dziecięce – krótkie tkliwe i szczęśliwe, jak nasza przyszłość – pisał Robert do Klary, zanim się jeszcze pobrali. Jej bowiem jako pierwszej przesłał
nuty do tych miniatur.
-------------
Miało być krótko, ale ja jak się wezmę za klawiaturę…
Bibliografia: Bogusław Śmiechowski - Z muzyką przez wieki i kraje, Janusz Cegiełła - Przeboje
Mistrzów, Wikipedia.
Ilustacje: muzykotekaszkolna.pl, bach-cantatas.com
Ilustacje: muzykotekaszkolna.pl, bach-cantatas.com
Ciekawy post. Nie wiedziałem, że spośród Schumannów to właśnie Clara była wirtuozem, a Robert kaleką.
OdpowiedzUsuńW muzyce Schumanna jest coś niepokojącego. Pewnie daje tu o sobie znać jego choroba psychiczna. To by mogło po części tłumaczyć specyficzną harmonię np. cyklu Dichterliebe.
Tak, żona była wirtuozem i pierwszą wykonawczynią jego dzieł :) Za to jest mniej znana jako kompozytorka...
UsuńNiepokój jest wyczuwalny nawet w jego miniaturkach. Np. Gdy poeta mówi ze Scen dziecięcych... Zawsze mnie intrygowało.
https://www.youtube.com/watch?v=8Z3IVJLtrbk