środa, 16 października 2019

Jan Ladislav Dussek - La Mort de Marie Antoinette, Op. 23

Jan Ladislav Dussek, (1760-1812) był barwną postacią swej epoki, nie tylko z tego powodu, że - jak twierdzą niektórzy - był jednym z prekursorów romantyzmu w muzyce, ale także z uwagi na swój awanturniczy żywot. Ileż dworów monarszych i arystokratycznych "zaliczył", któż to oszacuje.  Grał przed Wilhelmem V Orańskim i Józefem II; w Petersburgu zaś był przez dłuższy czas muzykiem Katarzyny II, dopóki nie został oskarżony o udział w spisku na jej życie i musiał ratować się ucieczką. Uciekł z resztą do Rzeczypospolitej, gdzie w 1784 romansował z żoną jednego z Radziwiłłów (tak, mamy wątek polski, niezłą aferę, którą opiszę poniżej, poczekajcie!). A to przecież nie była jedyna przygoda czeskiego muzyka. Małżeństwo, które zawarł w 1792 w Anglii z harfistką włoskiego pochodzenia, Sofią Corri, nie przeszkadzało mu w kolejnych miłostkach, a żona też mu w tym względzie nie ustępowała.
The Sufferings of Queen of France (La Mort de Marie Antoinette), karta tytułowa, 1793
Dussek oprócz tego, że grał na fortepianie, był wirtuozem harmoniki szklanej. Był też pierwszym pianistą, który występował na scenie siedząc profilem do publiczności i miał znaczny wpływ na rozwój fortepianów pod koniec XVIII wieku, jako "tester" najnowszych patentów pana Broadwooda.


I to właśnie w Anglii w 1793 roku powstał utwór, przez który dzisiaj o nim piszę; programowa kompozycja fortepianowa, będącą muzyczną wizją ostatnich chwil królowej Francji - The Sufferings of the Queen of France, znane też pod francuskim tytułem -  La Mort de Marie Antoinette.

 A piszę o tym dlatego, że właśnie dziś mamy kolejną - dwieście dwudziestą szóstą rocznicę śmierci Marii Antoniny. 

Ostatni portret królowej Marii Antoniny (1793), pędzla Aleksandra Kucharskiego
Utwór Dusska się z dziesięciu części, opatrzonych oczywiście tytułami. Od uwięzienia królowej, przez rozłączenie jej z dziećmi, ogłoszenie wyroku, przemarsz wśród paryskiego tłumu aż po egzekucję, a raczej - aż po Apoteozę, bo tak w pierwodruku zatytułowana jest cześć ostatnia, utrzymana w tempie Allegro maestoso, która następuje zaraz po tym, jak spada ostrze gilotyny. Wszystko jest przeplatane częściami, które mają ukazać poszczególne emocje i refleksje królowej.

Czyż byłby to utwór z serca jedynie płynący? Czy może Dussek, od kilku lat mieszkający  na Wyspie i już tam zaaklimatyzowany, chciał być "na czasie", wiedząc, co się teraz ludziom w Anglii - zaangażowanej w wojnę z rewolucyjną Francją - będzie podobało? Nie nam sądzić. Jedna rzecz jest jednak pewna: kompozytor i francuska królowa znali się osobiście. Maria Antonina była wielką wielbicielką jego talentu i przez dłuższy czas gościła go na swoim dworze.

Jako ciekawostkę, polecam obejrzeć ten krótki klip, w którym pianistka Helga Váradi gra fragmenty tej kompozycji na historycznym instrumencie, odziana w żałobny strój z tamtej epoki.

 ****

A co do obiecanego romansu z panią Radziwiłł...
Była to Niemka,  Zofia Dorota Fryderyka, księżniczka Thurn und Taxis, zwana w Polsce "Taksicą". W 1775, jako siedemnastolatka, poślubiła rok młodszego od siebie Hieronima Wincentego Radziwiłła.
Zofia Dorota Fryderyka von Thurn und Taxis, 1775

Zofia Dorota to była chyba taka cicha woda. Jan Ladislav Dussek w 1783 dawał koncerty w Warszawie (to było jakoś zaraz potem jak go Katarzyna z Rosji wyrzuciła), a potem gościł u Radziwiłłów w Nieświeżu. Tam dwudziestoczteroletni kompozytor nawiązał romans z dwa lata od siebie starszą Taksicą.
Nawet razem uciekli, o czym wiemy z listu, który jej szwagier, słynny Karol Stanisław Radziwiłł "Panie Kochanku"napisał do króla Stanisława Augusta:
 „(...) bratowa moja, od męża adorowana, ode mnie ukochana, od całej familii pieszczona, przywiązawszy się do jednego klawicymbalisty, nazwiskiem Duszek, z nim stąd [tzn. z Nieświeża] wyjechała i wszystkie uniosła klejnoty. Gonił za niemi książę podkomorzy, brat mój; ledwo, pomimo pośpiechu i pilności, za granicą pruską, w Tylży doścignąć zdołał, tak dobrze uciekać umieli, gdzie ich przyaresztowano (...)”
Pani Radziwiłłowa, poznawszy smak pozamałżeńskich uniesień, nie zamierzała wracać do męża. W 1786 roku Hieronim Wincenty chciał się z nią rozwieść, ale nie zdążył, bo... zmarł nagle. Wdowa miała jeszcze innych kochanków i dwukrotnie wychodziła za mąż.
A Duszek, jak go "Panie Kochanku" uroczo spolszczył, po rozstaniu się z nią koncertował sporo w Niemczech, a potem, jak już wiemy, znalazł się we Francji.

Podobno za młodu był szalenie przystojny, szkoda, że nie zachował się żaden portret z tamtego okresu. Jedyne co mamy, to jego wizerunki z późniejszych lat, a tam, eufemistycznie mówiąc, urodą nie zachwyca.
Jan Ladislav Dussek w 1795 (Henri Pierre Danloux)


Tu w sumie nie najgorzej, jeśli to w ogóle on, bo nie jest to potwierdzone (źródło)
Pierwowzór grubego zawiadowcy z Tomka i Przyjaciół?


;P

Trzeba chyba uwierzyć na słowo, że kiedyś był ładny, inaczej tego nie widzę xD

***

W ogóle to właśnie się skapnęłam, że ten koncert fortepianowy Dusska, którego kiedyś słuchałam (był chyba w d-moll?), został skasowany z YouTube'a :'( A chciałam podlinkować, bo był bardzo fajny.

Macie tutaj pierwszą część pewnego jego koncertu harfowego, śliczne ❤️

https://la-nero-maestro.com/post/178073462346/harp-concerto-in-e-flat-major-op15-i-allegro


I tyle, słuchałam kiedyś jakichś jego sonat i chyba jakiegoś kwintetu? Tria? W każdym razie czegoś kameralnego... ale nie pamiętam. Słuchałam też sonaty na harfę Sofii Dussek, jego żony i bardzo mi sie podobała, ale może o tym innym razem.
_________________________________________________

Źródła: 
Wikipedia (EN) - Jan Ladislav Dussek
Hanna Widacka - Taksica i Duszek 
IMSLP - The Sufferings of the Queen of France, Op.23 (Dussek, Jan Ladislav)

czwartek, 29 listopada 2018

Dziś jest 188. rocznica wybuchu powstania listopadowego...

...przeto mogę sobie do woli spamować pieśniami napisanymi przez Karola Kazimierza Kurpińskiego i nikt, absolutnie nikt nie ma prawa się czepiać, ha! 



Najsłynniejszą, moi państwo, jest oczywiście Warszawianka, pierwszy raz wykonana 5 kwietnia 1831. Napisana została do słów francuskiego poety Kazimierza Delavigne, którego wiersz La Varsovienne został przetłumaczony na polski przez Karola Sienkiewicza. Tej pieśni chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. No dobra... wielu ludzi pytałam i nie kojarzą, co mnie smuci okropnie :(

Jest to najpopularniejszy utwór Karola Kurpińskiego, jedna z najbardziej znanych naszych pieśni patriotycznych, jeden z naszych najlepszych marszy oraz... jedna z pierwszych melodii których się nauczyłam grać, wiele lat temu. Sama Warszawianka udowadnia, że mamy do czynienia z talentem nieprzeciętnym. Tak porywającej melodii nie mógł, moi państwo, skomponować byle kto...



Kolejną jest Litwinka, czyli hymn Legionów Litewskich, napisana do słów legionisty Stanisława Cywińskiego.  Pierwszy raz wykonano ją 29 maja 1831 roku. Nie jest tak znana jak Warszawianka, w sumie to jest zapomniana... ale też ma genialną melodię (marsz ❤️ ). W XIX wieku była bardzo popularna i śpiewana również na emigracji - kiedyś w Dreźnie usłyszał ją Ryszard Wagner i wykorzystał - obok Mazurka Dąbrowskiego i Mazurka 3 maja - w swojej uwerturze Polonia.



Inną pieśnią skomponowaną przez Kurpińskiego w czasach powstania jest Mazur wojenny, zwany też Mazurem Chłopickiego. Kurpiński pisał go w Boże Narodzenie 1830, a 28 grudnia został on wykonany.


A tutaj jest jeszcze Marsz obozowy, "napisany na odwachu Artylerii Gwardii Narodowej na warcie w nocy z 1 na 2 lutego 1831" - tak Kurpiński sam napisał na partyturze. W nocy on nie spał tylko był na odwachu z żołnierzami i pisał marsz, no patrzcie!!! 

 I JAK TU GO NIE KOCHAĆ?? I CI ŻOŁNIERZE GO WIDZIELI... ILE JA BYM DAŁA BY ZOBACZYĆ GO PRZY PRACY, JACY SZCZĘŚCIARZE, JA NIE MOGĘ...


Ogółem Kurpiński napisał podczas powstania osiem pieśni (podaję za książką ks.Tadeusza Przybylskiego), z których ostatnią był mazur Oblężenie Warszawy, wykonany 4 września 1831 roku, kiedy Moskale napadli na Warszawę. Ale ani tego utworu, ani trzech pozostałych nie mogę nigdzie znaleźć do posłuchania, jaka szkoda... a wiem że nuty, przynajmniej do Oblężenia, to sobie leżą spokojnie i nich ich nie tyka, podobnie jak wielu innych utworów Kurpińskiego. A nuty są chociażby tutaj.

Od siebie dodam, że to szkoda, że taka piękna pieśń jak Litwinka uległa zapomnieniu i nie ma nagranej orkiestrowej wersji jak te inne. U mnie zajmuje drugie miejsce zaraz po Warszawiance, a potem jest Marsz obozowy, a na koniec Mazur Chłopickiego. Nie dlatego, że nie lubię Chłopickiego, nie...

Zresztą, nie chciałam - na razie - rozkminiać tematu powstania, tylko sobie pospamować Karolkiem... 

Pozdrawiam!

niedziela, 18 listopada 2018

Carl Maria von Weber

Dzisiaj są urodziny Webera i czuje się w obowiązku coś napisać, bo jeszcze go tu nie było WCALE na tym blogu.

Ani jednego utworu przez trzy lata - no jak to, weźże Honorata coś z tym zrób...


Patrzcie jaki był śliczny

No ten profil <3 Jak kocham Pinteresta.

Carl Maria von Weber (1786-1826) to wybitny niemiecki kompozytor epoki wczesnego romantyzmu i bla bla bla, zacznijmy od jakichś ważnych rzeczy.

24 marca 1823 w Dreźnie spotkał się z nim Kurpiński i wiecie jak opisał w pamiętniku?

Jest to figureczka niska, wyschła, nogi pokoślawione, mało mówiąca ale do rzeczy.

To by się zgadzało.
On miał coś z nogami od urodzenia,  a mało mówił z powodu tego, że kiedyś napił się przez przypadek kwasu azotowego. I prawie przez to umarł, na szczęście go odratowali. Ale jego głos nigdy już nie był taki, jak poprzednio. Jakie są kulisy tego wypadku? Pisze o tym szerzej jego syn w swoich wspomnieniach. Weber parał się litografią, by w ten sposób wydawać swoje utwory; pewnego razu, ślęcząc nad tą pracą do późna, był tak zmęczony, że chcąc się napić, pomylił butelki no i katastrofa.

Kurpiński i Weber się jeszcze parę razy spotykali, a w Wielkanoc po kościele poszli sobie nawet razem na spacer wzdłuż Łaby. I choć nasz Karol uważał, że muzyka w operach Webera jest "za mądra", to i tak wystawił w Warszawie jego Precjozę oraz Wolnego strzelca. No i grzech nie wspomnieć o tym, że Weber znał operę Kurpińskiego Pałac Lucypera, bo wystawiono ją w Dreźnie.I podobno miała ona wpływ na Wolnego strzelca właśnie.

Najdziwniejsze jest to, że Kurpiński pisze o nim "Maria Weber". Po prostu - Maria. Miał żal do niego, że dzieli z nim swoje pierwsze imię, czy co? xD A może Weber była kobietą? Labirynty logiki Kurpińskiego są nie do ogarnięcia czasami. Wiem co mówię :)

Weber był stryjecznym bratem żony Mozarta, Konstancji, i równolegle z karierą kompozytora i dyrygenta (był dyrektorem opery kolejno we Wrocławiu, Stuttgarcie, Pradze i Dreźnie, a także w latach 1804-06 kapelmistrzem w posiadłości księcia Eugeniusza Wirtemberskiego w Pokoju na Opolszczyźnie), rozwijał karierę pianistyczną. Uważany jest za prekursora romantycznej opery i  wybitnego przedstawiciela stylu brilliant. Niestety, zmarł mając niespełna 40 lat. Zabiła go - a jakże - gruźlica i to w dodatku w Londynie, do którego pojechał na koncerty. Miał żonę i trójkę małych dzieci, płaczcie ze mną :(

***
Uwertura do Wolnego strzelca to taka moc, nie mówcie, że nie...




Bardzo podoba mi się też Koncert fortepianowy Es-dur. Szybko zajął wysokie miejsce w moim osobistym rankingu, w dużej mierze przez to przecudne Adagio. Tak brzmi miłość, moi państwo <3

Napisał też dwa koncerty klarnetowe, z których mym faworytem jest pierwszy, w tonacji f-moll. Ten epicki początek... I Adagio znów jest bardzo nastrojowe i śliczne.

A drugi koncert, choć nie chwycił mnie tak mocno za serduszko, też zasługuje na wzmiankę i posłuchanie, bowiem finałowe rondo utrzymane jest w rytmie poloneza. Nawet nieźle mu wyszedł, HA HA HA.


No i wspaniała muzyka kameralna. Zachwycił mnie niezwykle ten kwartet na fortepian, skrzypce, altówkę i wiolonczelę.


Warto też dodać, że w muzyce do sztuki Turandot (tak, to była sztuka teatralna, wiele lat przed tym jak Puccini napisał taką operę ), Weber użył oryginalnej chińskiej melodii ludowej, jako jeden z pierwszych kompozytorów w historii.

Napisał też masę utworów fortepianowych, z których najpopularniejszym jest walc Zaproszenie do tańca, pierwszy walc koncertowy (czyli przeznaczony do słuchania, a nie tańczenia), opracowywany potem na orkiestrę przez Berlioza i Liszta.



I to by było na tyle, mam nadzieję, że przypadła Wam do gustu moja prezentacja.

Cześć.

sobota, 3 listopada 2018

Requiem Berlioza

To już trochę taka tradycja (i bynajmniej nie świecka), że 1 lub 2 listopada dzielę się z Wami jakimś requiem. Dziś jest już 3 listopada (mój refleks też spoczywa w pokoju, wiem...)

W tym roku jest to Requiem Hektora Berlioza. Słuchałam już go kiedyś, jakieś dwa czy trzy lata temu chyba, ale zupełnie nie pamiętałam jakie to wielkie i poruszające dzieło; jedyne co moja głowa zapamiętała to była Tuba Mirum. Podczas gdy wcale nie to jest w tym utworze najlepsze... zresztą, po co oceniać czy porównywać, zwłaszcza jak się nie umie. Ja mogłabym tylko powiedzieć co mnie poruszyło najbardziej.

Zaręczam Wam, że ten utwór jest wart tego by na te prawie półtorej godziny odciąć się od świata i poświęcić mu należytą uwagę. A ja muszę go posłuchać ponownie.

I proszę, można sobie popatrzeć na muzyków... i jaki tam jest aplauz na koniec!


Requiem powstało w 1837 na zamówienie ministra spraw wewnętrznych Francji Adrien'a de Gasparin i jest poświęcone pamięci żołnierzy poległych podczas rewolucji lipcowej 1830 roku. 

Tak bym je chciała usłyszeć na żywo...

sobota, 6 października 2018

O Krogulskim raz jeszcze

Chodzi mi Józef Władysław Krogulski po głowie ostatnio. Pisałam o nim jakieś sto lat temu.
Jego koncert fortepianowy to jeden z moich ulubionych utworów już od dawna ( ten drugi temat w pierwszej części <3, no i finał! ), natomiast inne jego utwory jakoś wcześniej mojego serca nie zdobyły. Np. Oktet. Słuchałam go już dawno temu, ale chyba raz tylko i o nim zapomniałam, a przecież to też jakieś cudo jest! Nie wiem, co mi się wtedy z głową działo, że tak bezrefleksyjnie go odłożyłam.

Ileż jeszcze oktetów (dwoje skrzypiec, altówka, wiolonczela, kontrabas, flet, klarnet i fortepian) mamy w polskiej muzyce? Zważmy jeszcze na fakt, że to utwór z 1832, a zatem kompozytor miał ledwie 17 lat. Pierwsza część zaczyna się mrocznie i niepokojąco, tylko po to by zaraz oczarować nas pełnymi wdzięku i pogody melodiami. Potem następuje Adagio, liryczne i dramatyczne zarazem. Mam ciary za każdym razem gdy tego słucham. Główna melodia, najpierw intonowana przez flet, a następnie przejęta przez fortepian, to piękno samo w sobie... Co tu więcej pisać, posłuchajcie, niech i Was poruszy! Po scherzu mamy finał Allegro à la Bohémienne - Allegro vivace, w którym miesza się i humor i pasja; czy mi się zdaje czy rytmy krakowiaczka słyszę? 


Innym utworem są Wariacje na fortepian i orkiestrę , które niedawno pojawiły się w internecie. Warto posłuchać, szczególnie, gdy po zapoznaniu się z koncertem, złaknieni jesteście większej ilości orkiestrowej muzyki od Krogulskiego. Jeśli nie chce wam się wycinać hołubców w finale, to idźcie precz! nie chcę mieć z Wami nic wspólnego!

***
Były już rzeczy słodkie, teraz przejdźmy do gorzkich, które trzeba niestety przypomnieć.

Jak niektórym wiadomo, imć Krogulski zmarł w bardzo młodym wieku, bo miał jedynie 27 lat (1842). Na jego pogrzebie Karol Kurpiński, który nota bene był jego nauczycielem, podobno nazwał go "naszym Palestriną", co odnosi się do jego wybitnych dokonań na polu muzyki sakralnej. Napisał 10 mszy, 11 kantat, do tego pieśni kościelne, hymny, Miserere i na pewno jeszcze więcej. Był w końcu wybitnym dyrygentem chóralnym - ba, on porzucił karierę pianisty by chóry w Warszawie prowadzić!

Dlaczego pisałam, że przechodzimy do rzeczy gorzkich? Bynajmniej nie z powodu tego, że Krogulski tak młodo odszedł, choć rzeczywiście, to bardzo smutne i tragiczne. Chodzi o to, że tej jego muzyki chóralnej nie ma gdzie posłuchać. Spodziewam się, że wiele utworów zaginęło, ale niektóre się pewnie zachowały i zasługują na wykonanie i nagranie. Tym bardziej, że Krogulski już jako mały chłopiec był niezwykle pobożny, co na pewno wpłynęło na jego muzykę.

Próbkę chóralnego kunsztu Krogulskiego mamy tutaj - dwie części Miserere.


Czyż to nie piękne?

Więcej nagrań póki co nie uświadczymy. Czy zostanie z czasem coś nagrane - nie wiem, ale chciałabym tę muzykę poznać bardzo.

czwartek, 27 września 2018

Joseph-Nicolas-Pancrace Royer

Joseph-Nicholas-Pancrace Royer to jeden z najwybitniejszych francuskich klawesynistów epoki baroku.
Żył w latach ok.1705-1755, był nauczycielem muzyki dzieci króla Ludwika XV, w dorobku ma sześć oper napisanych dla paryskiej opery. Zapamiętany został głównie jednak jako autor utworów klawesynowych.


 Nie jestem jakimś wielkim fanem klawesynu, ale muzykę monsieur Royera szczerze pokochałam. Pasuje na ten instrument - moim zdaniem - idealnie. Po prostu dech zapiera i przyprawia o ciary. Uzależniłam się chyba trochę, bo nie mogę przestać go słuchać jak już zacznę.

Le Vertigo
W tym przypadku mamy też do czynienia z bardzo udatnie zmontowanym teledyskiem :)

La Marche des Scythes
Jeśli maszerującym oddziałom scytyjskim towarzyszyłaby taka muzyka, to ja nie mogę... chyba bym się przyłączyła

Teraz to i ja chcę klawesyn.

piątek, 31 sierpnia 2018

Polonez G-dur

Mam dla Was kolejnego poloneza  :)

Czyż nie jest śliczny? Mój ulubiony fragment to drugi temat w triu, od 1:32, sama słodycz i miłość i w ogóle... <3 Kocham to grać i mam nadzieję że KK się w grobie nie przewraca jak mnie słyszy, chociaż kto go tam wie...

Mam wydrukowane już dwa kolejne polonezy, których się nauczę tak szybko jak to tylko możliwe i nieśmiało Wam zaprezentuję... też są bardzo ładne, bo już je trochę grałam.

NUTKI

Drukować i uczyć się, nietrudne :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...