niedziela, 31 grudnia 2017

Rok 2017...

...przyniósł nam 41 wpisów. Do sylwestrowego zestawienia załapały się te:




2018 rok będzie trzecim rokiem mojego blogowania, bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytują moje pisaniny. Życzę nam wszystkim, byśmy mieli czas na to, co kochamy i co uważamy za słuszne.

Więcej szczęścia i więcej Kurpińskiego <3

💘

czwartek, 28 grudnia 2017

Bardzo ładny tytuł

W listopadzie przeczytałam książkę Karol Kurpiński i romantyczna Europa Marcina Gmysa.
Jest tam sporo informacji, których w internecie raczej nie uświadczymy, ale i tak to za mało. Ilustracji za to jest sporo, ale z tego znaczną ilość stanowią zupełnie niepotrzebne. Tak naprawdę to jest laurka, po prostu laurka drogo wydana i tyle.

Drogo wydana i z literówkami, a niektóre obrazki to w ogóle spikselowane totalnie, pomimo tego że w internecie możemy znaleźć lepszą jakość. W ogóle, to jest to przecież publikacja okolicznościowa – jakby w 2015 roku nie grali tej jego odnalezionej mszy, to by tego nie wydali. Bo byłby wstyd, że żadnej nowej książki o Kurpińskim nie ma. A tak jest, po łebkach napisana, ze trzy razy za droga, no ale jest, choć jeden punkt odhaczony, no tak!

A co do mszy - zagrali ją raz i co? Nie można było tego nagrać? Tak to się tylko domyślam jak ona brzmi.

Nie czytałam jeszcze biografii Kurpińskiego (z 1980) pióra księdza Tadeusza Przybylskiego, ale nadrobię to. Tym bardziej, że z tego co czytałam, to nieżyjący od 2011 roku ksiądz Przybylski był najwybitniejszym znawcą twórczości Kurpińskiego. Czytałam dzisiaj pewien artykuł o nim, z 2012, i tam jest napisane, że dwie książki księdza o Kurpińskim leżą niewydane, chociaż są gotowe do druku.

Znalazłam również informację, że jedna książka, Twórczość Karola Kurpińskiego, została wydana w 2014, w nakładzie 1000 egzemplarzy, no ale sprawdziłam, że ona ma 66 stron.
A na tym wideo, które pochodzi z 2010 jest powiedziane, że ksiądz Przybylski jest autorem monografii o Kurpińskim, która ma 600 stron, ale jest jeszcze niewydana... i że mu kazali zmniejszać tę książkę... aha no ale aż tyle? Zobaczcie.

?

Ja tu nie chcę wychodzić na tropiciela jakichś afer, chciałabym tylko wiedzieć, co tu jest grane? A jeśli opus vitae śp. księdza Przybylskiego leży i się marnuje, to dla mnie jest to po prostu straszne i smutne.

Zamierzam jeszcze sporo przeczytać, co tylko wartościowego znajdę, ogólnie o tamtych czasach, bo po prostu chcę wiedzieć.

Przygotujcie się w nowym roku na takie wpisy, jakich jeszcze nie było. Blog znów trochę się zmieni, mam nadzieję, że na lepsze.

Widzimy się jeszcze w tym roku w Sylwestra na malutkim podsumowaniu naszej działalności, a tymczasem posłuchajcie sobie uwertury do pery Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale, czyli Nowych Krakowiaków bo to jest cudo! Chcę to usłyszeć na żywo! Dlaczego wszystkie uwertury Karola są takie fajne?



 Wiecie co wam powiem? Uważam, że takie koncerty, jak ten na którym ostatnio byłam (Schubert + Nowakowski) to jest po prostu genialna forma. Daje się na zachętę hit, w tym przypadku był to Pstrąg, a do tego dzieło mniej znane. Tak samo się powinno robić z uwerturami Kurpińskiego - wziąć jakieś uwertury Rossiniego,  Mozarta, czy coś podobnego znanego i dołożyć tego ze dwie naszego Karola. Np. Dwie chatki albo tę z Jadwigi, królowej Polski, albo z Marcinowej w seraju, bo taka mazurkowa... bądź którą, wszystkie są super!!! Albo Elsnera jeszcze dać, Andromedę na przykład, zwłaszcza, że relacje Karola z Józkiem chyba były podobne jak Adama z Julkiem.

Ech, kompozycja tego wpisu jest piękna :')

Nic już, pozdrawiam, do zobaczenia w sylwestrową niedzielę.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Nowakowski i Schubert w NOSPR!

Miałam ostatnio szczęście słyszeć na żywo kwintet fortepianowy Es-dur Józefa Nowakowskiego! Tę śliczną rzecz, którą przez przypadek znalazłam na YT w czerwcu i nie omieszkałam o niej napisać rzecz jasna, tutaj! Nawet nie przypuszczałam, że kiedyś to się zdarzy, a tu proszę. A w sumie dowiedziałam się o tym koncercie prawie w ostatniej chwili, dwa dni przed. Jak zobaczyłam, że będzie kwintet Józka i Pstrąg Schuberta... no nie! Toż to program ułożony pod mój gust! I moja miłość do muzyki kameralnej wzrosła po tym koncercie jeszcze bardziej!!!;D

Koncert odbył się w sobotę 9 grudnia w sali kameralnej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Pierwszy raz byłam w tej sali i naprawdę jest bardzo sympatyczna, świetnie wszystko było widać i słychać. Siedziałam sobie w dziesiątym rzędzie, a rzędów jest ogółem czternaście. Na fortepianie grał sam Nelson Goerner (The Real Chopin <3) , a reszta zespołu to równie świetni Jakub Jakowicz (skrzypce), Katarzyna Budnik-Gałązka (altówka), Marcin Zdunik (wiolonczela) oraz Krzysztof Firlus (kontrabas).

Najpierw miał być kwintecik naszego rodaka, ale z jakichś powodów artyści zdecydowali się zacząć od Schuberta. I chyba w sumie dobrze się stało. Kwintet Pstrąg przecież też od zawsze chciałam usłyszeć na żywo. Zawsze najbardziej lubiłam część I i IV,  natomiast jeśli chodzi o finał, to rzadko go słuchałam w całości, bo początek mnie zniechęcał. I się okazało jakim byłam dziadem. To co jest potem w finale jest po prostu niesamowite, tyle emocji, emocji, emocji! Fortepian tam ma taką piękną partię, że ja nie mogę... Jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć? Teraz pokochałam wreszcie ten kwintet w całości! Naprawdę, Pstrąg tego wieczora mógłby się nie kończyć!

Ale się skończył, a po przerwie był kwintet pana Józefa. Ja kocham ten utwór mocno.Nie znajduję słów żeby opisać moje emocje i to jak niesamowicie i naprawdę radośnie był zagrany. Początkowe Allegro vivace jest takie melodyjne i pełne pasji, Scherzo... dramatyczne i sentymentalne jednocześnie, następnie Romans - czyli wspaniały nokturn, piękny i uczuciowy, taki jaki powinien być! A finał... a finał jest taki skoczny, zawadiacki, wesoły i uroczy że nogi same skaczą do tańca!

 Z resztą, macie tutaj ten finał, w innym wykonaniu ale też super. No przecież to jest wulkan optymizmu! Ma się ochotę tańczyć i skakać i dziękować Panu Nowakowskiemu baaaaaaaaardzo!

A na bis artyści zagrali nam cudowny Romans...

Morał z tego: jak widzicie że będą grali gdzieś wasze ulubione utwory i macie możliwość, żeby iść, to macie iść, bo to niezapomniane przeżycie! ;D

PS
Przepraszam za nadmiar wykrzykników w tym wpisie.
Zdjęcie moje. c;

piątek, 8 grudnia 2017

Józef Elsner i Emanuel Kania

To uczucie, gdy masz mnóstwo roboty nie-blogowej, (naprawdę mnóstwo), a siedzisz sobie z uchachanym pyskiem w słuchawkach, słuchasz Józka Elsnera i zastanawiasz się, czy już napisać kolejny artykuł o Kurpińskim, czy może jeszcze nie i skrobnąć coś na jakiś inny temat.

No i wybór pada na ten inny temat...

Kochani! Odnoszę wrażenie, że muzyka kameralna ma mniej miłośników niż orkiestrowa. Czy to prawda? Ja ją kocham - a zwłaszcza tę z fortepianem! - tria, kwartety, kwintety... Zwłaszcza te romantyczne. I te polskie. Polacy mają naprawdę talent do pisania muzyki na takie składy! Naprawdę! Moja ukochana muzyka kameralna to w większości utwory naszych kompozytorów.

No i po co ja to piszę... bo kupiłam sobie płytę, a nie robię tego zbyt często, właściwie to rzadko. Ale ta jest taka fajna że musiałam ją mieć... no musiałam!


Widzę płytkę na półce w empiku i "o, Józef Elsner... a tego drugiego to nie znam... (googlujemy)... Emanuel Kania! Wreszcie znalazłam jakiegoś nowego kompozytora, huraaa, jak fajnie, będzie czego posłuchać i o czym napisać, jej''!!

Tak mniej więcej było. Na tej cudnej płycie, wydanej w marcu tego roku nakładem wydawnictwa DUX, znajdziemy kwartet fortepianowy Es-dur Józefa Elsnera (1769-1854) oraz trio fortepianowe g-moll Emanuela Kani (1827-1887). 

Kim był Elsner to wiadomo prawie każdemu fanowi Chopina - ale i tak za mało wiadomo zazwyczaj! Elsner nie był tylko nauczycielem tego zdolnego małolaty - jego zasługi dla naszej muzyki są znacznie większe. Zaliczyć do nich należy m.in. to, że jako jeden z pierwszych wykorzystywał w swej twórczości polskie elementy ludowe. A przecież z pochodzenia był Niemcem i polskiego nauczył się będąc już dojrzałym człowiekiem. Pisał np. opery (z których niektóre traktują o polskiej historii) oraz muzykę sakralną, z którą jednakże nie miałam jeszcze żadnego kontaktu (łazi za mną jedna jego msza już od jakiegoś czasu, ech...). No i oczywiście muzyka kameralna! Ten kwartet jest uroczy, zawiera w sobie tyle pięknych, wpadających w ucho melodii. Cały mi się podoba, ale za serce chyba najbardziej chwyciła mnie część druga - Andantino, ze swą smętną, "dumkową" melodią. Stylistycznie ów kwartet to późny klasycyzm.

Emanuel Kania natomiast jest już romantykiem. Jego trio to muzyka emocjonalna i naprawdę pełna pasji, cóż tu więcej mówić! Człowiek chce się rzucić w wir tej muzyki, żeby go porwała na zawsze. Taka dla mnie jest część pierwsza, Allegro con brio. Natomiast część trzecia, Adagio, to ...coś czego nie da się opisać. Tyle tu fantastyki, uczuć, ta wzruszająca melodia w kulminacyjnym punkcie, w ogóle sposób w jaki zostało tu zbudowane napięcie. To po prostu mistrzostwo świata! Finał też jest wspaniały. Całe to trio jest wspaniałe. Gdy się kończy, to tak jakoś pusto w serduszku... ten utwór nie powinien się nigdy kończyć.
 
Pierwszy raz kupiłam coś czego wcześniej nie słyszałam i jak się okazuje mam szczęście! Mogę tych utworów słuchać i słuchać!

I tak się głupio czuję, bo nie mogę tu wstawić linka z utworem. Nie ma tego na YT,  naprawdę szkoda :'( 

Ale jest za to oba utwory są na chomikuj tylko w innym wykonaniu, więc wbijać tam i łamać prawo, natychmiast, bo warto.

A o Kani tu będzie artykuł, o Elsnerze też

Pozdrawiam najcieplej!

poniedziałek, 27 listopada 2017

Kurpiński 3

Tak, ja wiem...

Jak ktoś czytał mój ostatni wpis, to może pamięta, że narzekałam, że nie ma żadnego nagrania Fugi B-dur na temat "Jeszcze Polska nie zginęła" imci Karola Kurpińskiego, oprócz tego jednego komputerowego. A tu okazało się, że jest, i to wcale świeże.


18 października tego roku w Pałacu Prezydenckim odbył się koncert  z okazji Roku Tadeusza Kościuszki i jeden z wykonywanych tam utworów to była właśnie ta fuga, na fortepianie, w 23:05 na nagraniu.

Pierwsze jej publiczne wykonanie odbyło się 1 stycznia 1831, a zatem już w czasie powstania. Do muzyki granej przez orkiestrę stopniowo dołączali się śpiewacy i w końcu cała publiczność też zaczęła śpiewać.

Btw wiecie, że 20 grudnia 1830 Kurpiński poszedł z innymi artystami z opery budować okopy?

Tu w tym nagraniu jest jeszcze Elegia na śmierć Tadeusza Kościuszki (utwór przeznaczony na orkiestrę i recytatora). Ucieszyłam się jak się o tym dowiedziałam, ale mój entuzjazm stopniał niemalże natychmiast, gdy zobaczyłam kto będzie deklamował. No i niestety...całkiem słusznie się obawiałam...😔
Żal mi tej pięknie zagranej muzyki, naprawdę. Od 48:05 :'(

Między fugą a ową Elegią mamy dwie części Sekstetu smyczkowego Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego, rzecz niezwykle uroczą i ślicznie zagraną, warto posłuchać!

Pierwszym punktem koncertu to są w ogóle utwory skomponowane Kościuszkę, dwa polonezy oraz walc.Natomiast zwieńczenie uroczystości to Fantazja A-dur na tematy polskie Chopina, ale ja już do niej nie dotrwałam. ;/

Ehh, zaczynam poważnie zastanawiać się, jak tu przenieść się w czasie.
Jeśli ten blog nie będzie aktualizowany dłużej niż dwa tygodnie, to wiedzcie, że mi się to udało i jestem pewnie w 1830 albo w 1820-którymś. Ale zamierzam wrócić jakby co, więc stay tuned & be prepared, dopiero będą ciekawe wpisy!

Pozdrawiam! ♫

niedziela, 19 listopada 2017

Karol Kurpiński forever 2

Ja wiem, że jest mnóstwo tematów na które można by pisać i że jeden wpis o Kurpińskim już tu był...no ale... Muszę napisać drugi, po prostu muszę, jego muzyka jest super i naprawdę potrzebuje fanów.
 
no co ;_;
Więc ja, ubogi bloger, robię co mogę - czyli piszę.

Od razu zastrzegam, że dzisiejszy wpis to będzie głównie muzyka, niestety historycznie w temacie pana Karola nie jestem specem, bo opieram się tylko na tym co znalazłam w necie. Postaram się o  książki jak się wreszcie uporam z obowiązkami nie-blogowymi... których niestety trochę jest.

A teraz, moi państwo, przygotujcie się na dużą dawkę Karola Kazimierza Kurpińskiego. HAHAHA.

nie zabijajcie

Już za pasem kolejna rocznica powstania listopadowego. Kojarzymy wszyscy Warszawiankę, prawda? Ja wiem, że niektórzy nie... to smutne :'( Kurpiński jest również autorem innej pieśni powstańczej, która obecnie jest niestety zapomniana. Chodzi o Litwinkę, czyli hymn Legionów Litewskich. O jej popularności w epoce świadczy m.in. fakt, że jej melodia została użyta przez Ryszarda Wagnera w uwerturze Polonia, obok Mazurka Dąbrowskiego i Witaj, majowa jutrzenko. Jak twierdzą niektórzy, aluzja do niej pojawia się także w Fantazji f-moll Fryderyka Chopina.



Skoro o patriotycznych utworach mowa, to proszę, mamy również fugę na temat Jeszcze Polska nie zginęła, ale niestety w wykonaniu programu do nutek. No niech ktoś to nagra i wrzuci na YT, proszę! Kurpiński skomponował ją w 1821 na fortepian, natomiast w orkiestrowej wersji pierwszy raz (i chyba ostatni też niestety) zabrzmiała 1 stycznia 1831 roku w Teatrze Wielkim. Utwór został kompletnie zapomniany po klęsce powstania.


Przejdźmy z tego do utworu religijnego, jakim jest Te Deum, skomponowane w 1829 roku z okazji koronacji cara Mikołaja I na króla Polski.

Kurpiński, Elsner (nauczyciel Chopina) oraz Soliva (włoski kompozytor) mieli skomponować  trzy dzieła -  Veni Creator, Te Deum i Mszę Uroczystą, no i pan Karol wylosował Te Deum

Warto przy tym zaznaczyć, że wersja wydana na płytach CD pod dyrekcją Wojciecha Czepiela w 1996, nie jest wersją oryginalną. Partyturę Kurpińskiego przerobił i to podobno diametralnie, dwudziestowieczny kompozytor i dyrygent Jerzy Dobrzański.

Ja słucham wersji oryginalnej, z koncertu który odbył się w 2011. Dyryguje tu szwajcarski dyrygent Kaspar Zehnder. Niestety pod koniec mamy ok. 10-sekundową lukę spowodowaną przerwą na łączach, ale nie narzekajmy. Dzieło powala po prostu, na szczęście nie objętością, ale mocą!


Tak btw, to Józef Elsner chyba wtedy napisał tę mszę uroczystą... bo  coś widziałam takiego na YT.

Opera, którą w poprzednim wpisie prawie zupełnie pominęłam (jak ja mogłam tak postąpić, no jak??), to była specjalność pana Karola. Napisał ich około 30! No ale... mało się zachowało. W całości tylko 9.

Np. z opery Dwie chatki jest tylko uwertura. Opera ta powstała w 1811 roku, kiedy Kurpiński miał 26 lat. A ponieważ kompozycji uczył się sam, a to jego druga opera, to ta uwertura wydaje się być po prostu za dobra.Wg. informacji z TEGO źródła, to rękopisu nie ma, a uwertura ukazała się drukiem w opracowaniu Witolda Rowickiego... czyli tak naprawdę nie ma dowodu, że to napisał Kurpiński. Nie takie hece się odbywają, zresztą przeczytajcie sobie proszę TEN TEKST, bo on jest świetny. 
Uwertura też jest świetna.


Opery zachowane w całości to np. Jadwiga, królowa Polski.


Albo Zamek na Czorsztynie, czyli Bojomir i Wanda.Wiecie, w niektórych empikach są takie fajne komputery przy których można zapoznać się z obecną w asortymencie muzyką... Ostatnio tam byłam  i oczywiście sprawdzałam co wyskoczy gdy się wpisze imię i nazwisko bohatera dzisiejszego wpisu... No i wyskoczył Zamek na Czorsztynie. Posłuchałam jednej arii - Jeszcze za króla Michała. To jest cudne :D Haha, już wiem co chcę pod choinkę!

A tutaj uwertura.


To skoro już były trzy uwerturki, to może coś z muzyki kameralnej teraz, bo warto wiedzieć, że i taką pan Karol pisał.

Fantazja C-dur na kwartet smyczkowy. Jak dla mnie wyborna.


A na koniec... utwory fortepianowe!

Najpierw, fantazja c-moll Chwila snu okropnego. Myślałam, że nie ma żadnego nagrania, a tu przypadkiem znalazłam! Ś.p. pani Lidia Kozubek przy fortepianie.


I jeszcze jedno. Polonez. Nie będzie to Witaj królu/Cześć Ci, Polsko/Polonez koronacyjny w D-dur (tak, on funkcjonuje sobie pod tymi trzema nazwami), tylko skromny, melancholijny polonez w d-moll. Ja wiem, że po polonezowych rewolucjach Chopina, nikomu się nie chce słuchać tych wcześniejszych... no ale.. trzeba.
Zwłaszcza, że mamy tu do czynienia z historycznym instrumentem, który ma taki piękny dźwięk...

Ech, czemu ja nie umiem pisać.

***
Aesthetic moodboard z Karolem, bo kto mi zabroni? 
 

 Ten budynek w prawym górnym rogu to kościół we Włoszakowicach, czyli jego wsi. Znajdują się w nim organy z 1750, na których Karol miał pewnie okazję grać, jego ojciec był tam organistą. W środkowym rzędzie po lewej jest fragment Chwili snu okropnego, po prawej fragment okładki Zamku na Czorsztynie... a poniżej Polonez pod gołym niebem Kornelego Szlegela i Teatr Wielki...
Więcej już chyba nie trzeba tłumaczyć. 


***

LINKI
BARDZO FAJNE


Ech... w ogóle... czy ktoś tu miłuje Karola tak samo jak ja?💔

😢

Mój poprzedni wpis o nim jest TUTAJ.

czwartek, 9 listopada 2017

Muzyka na obój...?

No tak... czasem tak przyjdzie do głowy odpalić jakiś utwór dawno nie słuchany.

Wspomnienie Drezna (1846) Ignacego Feliksa Dobrzyńskiego to krótkie trio skomponowane na obój, fortepian i wiolonczelę. To jest chyba najpiękniejsza rzecz na obój, którą słyszałam. Melodia jest tak piękna i wzruszająca... i ten akompaniament fortepianu... a potem, gdy melodię przejmuje wiolonczela...nie, czy to się dzieje naprawdę??? To jest takie cudowne... Żałuję, że nie gram na oboju!!

Pisałam tu już o Dobrzyńskim parę razy, ale tego jeszcze nie dawałam, prawda? To przyszedł wreszcie na to czas.

Czy jest coś cudowniejszego niż muzyka kameralna?

Kupiłam sobie dzisiaj płytę z muzyką kameralną i słuchałam już trzy razy :D Oczywiście z polską muzyką, haha, kompozytorów dwóch, kto zgadnie? Ja nie chcę zdradzać póki co, bo mam pewien plan... wkrótce dojdzie on do skutku.   

Pozdrawiam ;)                                                                                   

środa, 1 listopada 2017

Wszystkich Świętych'17

Z powodu dzisiejszego i jutrzejszego święta tradycyjnie zmuszam do proponuję posłuchać jakiegoś requiem.
Dziś będzie to Requiem Es-moll Józefa Kozłowskiego (1757-1831).
Józef Kozłowski
Józef Kozłowski urodził się w polskiej rodzinie ziemiańskiej niedaleko Propojska (obecnie Sławograd na Białorusi), ale większość życia spędził w Rosji. Był nauczycielem muzyki Michała Kleofasa Ogińskiego. W latach 1786-96 służył w armii rosyjskiej ( w randze oficera) i brał udział w wojnie z Turcją (1787-91), tam też zwrócił na siebie uwagę księcia Grigorija Potiomkina... który mówiąc krótko załatwił mu karierę muzyczną w Rosji. Dzięki Potiomkinowi Kozłowski został dyrektorem carskich teatrów w Petersburgu. Skomponował muzykę do Niech rozgrzmiewa pieśń zwycięstwa, pierwszego hymnu Rosji, spopularyzował w Rosji poloneza, jest również twórcą romansu rosyjskiego jako gatunku muzycznego.

Dobra, tyle wystarczy!

Teraz o samym requiem.

Msza została skomponowana w 1798 roku i jest poświęcona pamięci króla Stanisława Augusta Poniatowskiego.

Jest to po prostu arcydzieło. Muzyka tak piękna, uroczysta i poruszająca... nie będę nic więcej mówić, posłuchajcie. Późny klasycyzm w swojej najlepszej postaci.

Pozdrawiam!

No i znowu narzekam na siebie, że się rozpisać nie umiem.

piątek, 27 października 2017

Józef Wieniawski - zapomniany brat Henryka

Wpis miał być o kim innym, ale trafiłam w internecie na utwór Józka i szalenie mi się spodobał.

O Henryku Wieniawskim słyszał właściwie każdy, Kujawiak a-moll, Legenda, konkurs w Poznaniu itp. Natomiast jego brat, pianista, pozostaje trochę niedoceniony, choć przecież spokojnie dorównywał mu talentem.

Józef Wieniawski

Józef Wieniawski (1837-1912) tak jak Tausig i Zarębski, talent szlifował pod kierunkiem Franciszka Liszta. Z Zarębskim łączyła go jeszcze jedna rzecz. Fortepian dwuklawiaturowy braci Mangeot. Wieniawski i Zarębski byli jednymi z nielicznych wirtuozów gry na tym wyjątkowym instrumencie.

Oprócz Liszta, do grona jego nauczycieli należał także Charles-Valentin Alkan, niesamowicie ciekawa i enigmatyczna postać w muzyce... 
No kiedy ja o nich wszystkich napiszę :'(
Utwór, który dziś polecam Wam posłuchać, to koncert fortepianowy g-moll op.20 z 1858. Jak słusznie zauważył jeden z komentatorów na YouTube, słychać w nim wpływ Liszta, ALE moim zdaniem - na szczęście! - niezbyt duży. Dlaczego? Otóż ja zawsze uważałam, że w bardzo dobrych skądinąd koncertach fortepianowych pana Liszta trochę brakuje melodii. Natomiast u Wieniawskiego jest ich mnóstwo. Cały koncert przepojony jest niezwykłym liryzmem, w każdej części mamy przecudne, chwytające za serce melodie, melancholię, żal i żar!

Słucham już tego dzisiaj trzeci raz!

Chyba coś czuję, że zaktualizuję post o polskich koncertach fortepianowych!
To cudeńko zasługuje na fanów! ❤❤❤

niedziela, 22 października 2017

Lisztomania 2017

Dzisiaj są urodziny Liszta, więc napiszemy coś sobie na spontanie ;D

Nie jestem może lisztomaniakiem, ale szacunek i podziw dla jego twórczości mi od dawna już wcale nie mija. Co innego jego osoba...

Ale i tak, należą mu się plusy. Zarębski, Tausig to jego uczniowie, co chyba doskonale wiadomo moim stalkerom uważnym czytelnikom mojego bloga. No i Wagner... nie dość, że połączyła go nić uczucia z jego córką, to jeszcze wziął od Papy Franza akord tristanowski i podobno jeszcze kilka fajnych muzycznych rzeczy...

Mija dziś 206 lat odkąd ten genialny kompozytor przyszedł na świat i z tej okazji wklejam tu sobie jego dwa utworki.

Pierwszy to Dolina Obermana, fragment fortepianowych Lat pielgrzymki, inspirowany pewnym przepięknym miejscem w Szwajcarii. Fanom Franza na pewno znany. Moim zdaniem najlepszy. W mej topliście wyprzedził nawet Funerailles.

A drugi to etiuda Ricordanza. Motyw z jej początku został zacytowany w piosence A Dream Is A Wish You Heart Makes z filmu Kopciuszek. Tak, wzięli i "zsamplowali" to w tym Holiłódzie, dobrze że się przyznają. W ogóle to uważam, że ta piosenka też jest bardzo ładna (ale ma głupi tekst).

***

Nie piszę tu ostatnio niestety tak często, jak bym chciała. Co nie znaczy, że olewam Spacerkiem po klawiszach. Jestem świadoma, że to jeden z nielicznych polskich blogów poświęconych tej tematyce. A tych regularnie aktualizowanych jest jeszcze mniej... Więc nie mogę przestać, muszę to kontynuować.

Dlatego też bardzo Was zachęcam do komentowania, wyrażania swoich opinii i wskazywania jakichś fajnych tematów, o których chcielibyście poczytać. Po za tym, na komentarze odpowiadam szybciej niż piszę nowe posty ;) Aha, no i koniecznie piszcie mi o jakichś błędach czy popsutych rzeczach które tu zauważycie, np. niedziałające linki, obrazki, filmiki które zniknęły z YouTube itp.

Zainspirowało mnie trochę działanie Tumblra i przycisk "submit a post". Zastanawiam się nad uruchomieniem specjalnej skrzynki na którą Wy - jeśli oczywiście chcielibyście - moglibyście przysłać jakieś swoje artykuły.

Jestem jak najbardziej otwarta na współpracę... a teraz pomału opracowuję już kilka wpisów na listopad... ewentualnie ostatnie dni października jeszcze ;)

Napiszcie co o tym wszystkim sądzicie, proszę Was bardzo!

A btw, to lubicie w ogóle dzisiejszego solenizanta? :D
Jakie utwory najbardziej?

sobota, 7 października 2017

Kłopotliwy Karol Tausig

Dawno już chciałam o nim napisać.

Karol Tausig

Karol Tausig (1841-71) to polski pianista i kompozytor o korzeniach czesko-żydowskich, jeden z najwybitniejszych wirtuozów  fortepianu w historii. Jego pierwszym nauczycielem muzyki był jego ojciec, Alojzy, od 14 roku życia uczył się zaś u samego Franciszka Liszta w Weimarze. Kolegował się również z Wagnerem i Brahmsem i... sprawiał im kłopoty.

Podobno kiedyś przez niego lisztowska Symfonia Faustowska, już skończona, ale jeszcze nie opublikowana, trafiła do kosza na śmieci! Na szczęście Liszt ją potem odnalazł.

Innym razem, Karol wziął od Wagnera rękopis uwertury do opery Tannhäuser i dał to Brahmsowi, ot tak po prostu. Brahms się oczywiście bardzo ucieszył, bo był kolekcjonerem różnych muzycznych manuskryptów. Niestety, gdy Rysiek się dowiedział, posądził Johannesa o bezprawne przywłaszczenie sobie jego własności. Nie wyobrażacie sobie, jak Brahmsowi było przykro - przecież dostał ten rękopis od sympatycznego, nonszalanckiego "troszeczkę" młodzieńca, niczego nie ukradł. Autor Lohengrina nie przestał oskarżać go o brzydkie rzeczy, więc szlachetny Johannes odesłał mu rękopis i list z przeprosinami. Kto tu powinien kogo przepraszać... Oczywiście w odpowiedzi ta świnia Wagner (utalentowana świnia) wcale nie przysłała mu podziękowań, tylko kolejne niemiłe słowa.

A wszystko przez Tausiga. :P


Wszyscy wiedzieli jakie z niego ziółko...

Oprócz koncertowania, nasz huncwot zajmował się również komponowaniem i transkrybowaniem utworów innych kompozytorów. A pisał zarówno na fortepian, jak i na orkiestrę.  Niestety, podróże koncertowe, jak to często bywa, nadszarpnęły jego zdrowie. Zachorował na tyfus i zmarł w Lipsku w roku 1871, mając lat niespełna 30.

Quem di diligunt, adolescens moritur - czemu to takie prawdziwe? :'(

***

Teraz to, co wszyscy kochamy najbardziej, czyli słuchanie.

Niestety z orkiestrowych kompozycji nie zachowały się żadne - za to wszystkie ocalałe dzieła fortepianowe (oprócz transkrypcji) zostały nagrane przez brazylijskiego pianistę Artura Cimirro dla naszej świetnej wytwórni Acte Préalable.

Warto wiedzieć, że Tausig dokonał też bardzo dobrej transkrypcji I Koncertu fortepianowego Chopina i jest to oczywiście transkrypcja orkiestrowa. Obecnie nie można jej posłuchać na YT, ale jeśli ktoś by chciał to mogę ją prywatnie udostępnić.

Najpierw więc świetne Ungarische Zigeunerweisen, uznawane za jego najlepszą kompozycję, rodzaj rapsodii inspirowanej muzyką cygańską i węgierską.Genialny hołd oddany jego nauczycielowi Lisztowi.
Część II


Tutaj bardziej romantycznie. Marzycielski, melodyjny i przecudowny Nokturn z op.3.




Pozostając nadal w sentymentalnych klimatach, Impromptu op.1, czuć nutkę chopinowską...


A tu brawurowa transkrypcja słynnego Cwału Walkirii Wagnera. Jest naprawdę świetna, prawie tak dobra jak oryginał! Nie mam już powodu do biadolenia, że Liszt zrobił tylko jedną transkrypcję z całego Pierścienia Nibelungów, odkąd znalazłam to... i jeszcze jeden utwór poniżej...


Pieśń miłosna Zygmunta z tej samej opery Walkirii! Wybaczcie mi, ale jak tylko to zobaczyłam to musiałam tu dać. Naprawdę, Tausig, jestem Ci za tę transkrypcję wdzięczna chyba najbardziej, do dziś nie wiedziałam, że w ogóle to opracowanie istnieje ❤... Motyw miłości, który rozpoczyna ten utwór i co jakiś czas się w nim pojawia, to chyba mój ulubiony lejtmotyw z całego Pierścienia Nibelungów! CUDO! ❤


A żeby nie było, że z transkrypcji to tylko Rychu, skończymy tausigowskim opracowaniem Marsza Wojskowego Schuberta. Szczerze mogę powiedzieć, że podoba mi się bardziej niż oryginał na cztery łapy... oj, trzeba przyznać, że pod koniec Karol duuuużo pozmieniał...

I to tyle w temacie Tausiga. Po więcej transkrypcji i utworów (wliczając także fantazję opartą  na motywach z Halki nieocenionego Moniuszki naszego) Karola Tausiga, zapraszam na YouTube.

A te utwory które ja dotychczas zdążyłam od niego przesłuchać, są na tej playliście, będzie aktualizowana, bo Tausig pomału staje się moją nową obsesją w kolekcji.

I to by było na tyle. Pozdrawiam Was najserdeczniej.;D

środa, 4 października 2017

Nowe kategorie

Pomyślałam, że przydało by się jakieś słówko ode mnie na temat nowych kategorii na które podzieliłam moje wpisy :)

Linki znajdziecie w panelu po prawej stronie, no i oczywiście tutaj.

Ciekawostki - są to najczęściej krótkie artykuły, rzeczy odrobinkę szokujące albo tylko zahaczające o muzykę.

Dla początkujących - kategoria ta składa się głównie z "list przebojów", typu najfajniejsze koncerty skrzypcowe, fortepianowe, jakieś pojedyncze artykuły o "hitach muzyki klasycznej"... Myślę, że ktoś kto dopiero zaczyna znajdzie tam coś dla siebie ;)

Dziennik Pokładowy - to moje orędzia do ludu czytającego, związane najczęściej z funkcjonowaniem tej strony, czasem coś pamiętnikopodobnego.

Muzyka średniowiecza/renesansu/baroku/klasycyzmu/romantyzmu/XX wieku - tu pragnę jedynie nadmienić, że nie znajdują się tam wszystkie artykuły zawierające nazwisko jakiegoś kompozytora czy jakiś utwór, tylko te z większą dawką informacji na temat danej epoki.

Nie o muzyce - bardzo ciekawe rzeczy, ale nie związane z ogólnym tematem bloga. Na razie jest tam jeden artykuł, o rulonie polskim (zapraszam, bo to bardzo fajne jest), może coś jeszcze ciekawego znajdę to napiszę :)

Niespotykane instrumenty - czyli moja miłość <3. O instrumentach dziwnych, rzadkich, z różnych epok i zakątków naszej planetki.

Polska muzyka jest the best! - no tak, wiem, jak to brzmi, mało oryginalnie. Ale nie potrafiłam wymyślić nic lepszego na określenie moich artykułów o polskiej muzyce i jej twórcach, ukochanych przeze mnie niesamowicie.

Pory w roku w muzyce - wyodrębniłam tę tematykę, bo jest ciekawa. No i po za tym moją obsesją jest udowadnianie ludziom, że nie tylko Antek Vivaldi jest od pór roku w muzyce!

Przyroda w muzyce - moja kolejna obsesyjka, utwory inspirowane pięknem natury.

Uczniowie Chopina/Liszta - to z kolei wyodrębniłam, bo może fani tych kompozytorów będą nimi zainteresowani. Na razie nie jest ich wielu opisanych, ale będzie więcej.

Urodziny kompozytora - jak któryś ma urodziny i ja o nich pamiętam, to staram się coś napisać ;D

Zapomniani geniusze - a to przegląd tych kompozytorów, których dyletant prowadzący tego bloga i jeszcze paru innych ludzi (haha) uważa za naprawdę genialnych i źle potraktowanych przez panią Historię. Z najróżniejszych krajów i epok oczywiście.

I to by było na tyle. Oczywiście pod każdym wpisem znajdziecie inne, niewymienione tutaj tagi, np. nazwiska kompozytorów i tym też jak najbardziej można się kierować. Zrobiłam to wszystko, bo straszny bajzel się tu narobił (ciekawe z czyjej winy, hmm) przez te dwa i pół roczku. Ktoś mi też napisał kiedyś, że ciężko się odnaleźć... Mam nadzieję, że teraz jest lepiej ;D

Po zmienieniu szablonu znikł mi LinkWithin, nie wiem czemu, muszę go jakoś przywrócić.

Wpis muzyczny pojawi się niebawem, więc stay tuned & be prepared.

sobota, 30 września 2017

...jesienny bonus

No tak... nie napisałam nowego posta :(
Ale znalazłam jeszcze trochę jesiennych piosenek.

Tu taka króciutka, od Mendelssohna.

A tu od Schumanna.

Żeby było śmieszniej słucham teraz "Podróży Zimowej".

Post porządny wkrótce mam nadzieję się pojawi.

Pozdrawiam

sobota, 23 września 2017

Jesień w muzyce🍁

Z racji tego, że dziś pierwszy dzień jesieni, publikujemy listę utworków jesiennych.
Gdzieś mamy to jaka ta jesień jest be...


🍁🍂🍁

1.Józef Haydn - Jesień z oratorium Pory Roku (1801)
Listę otwieramy fragmentem jednego z ostatnich dzieł Józefa Haydna. Niestety, ten utwór kompletnie NIE KORESPONDUJE z jesienną atmosferą. Może w czasach Józka jesień była inna. Nie wiem. Generalnie to jest to muzyka bardzo sielankowa,  mamy tu duet zakochanej pary, polowanie na jelenia, a na koniec chór świętuje udane łowy popijając winko.
Wiem, dyletant prowadzący ten blog nie umie docenić geniuszu Haydna. Lećmy dalej.


2. Franciszek Schubert - Jesień (1828)
Jedna z mniej znanych pieśni Schuberta, do tekstu poety Ludwika Rellstaba (to on wymyślił przydomek Księżycowa pewnej sonacie Beethovena, pamiętajcie). Została opublikowana dopiero w 1895 roku. Wybitnie jesienna i smutna...



3.Fanny Mendelssohn -  Wrzesień - Na rzeką z cyklu Rok (1841)
Fanny Hensel (1805-47), z domu Mendelssohn, to jak wiadomo starsza siostra Feliksa Mendelssohna. Niektórzy twierdzą, że była tak samo utalentowana jak jej brat (ja tego jeszcze nie sprawdziłam, ale SPRAWDZĘ, uwaga), tylko, że okoliczności nie pozwalały jej na rozwinięcie swoich zdolności. Jej ojciec i brat nie godzili się na to, by publikowała swoje utwory i występowała publicznie. I to jest dziwne... bo Feliks wcale nie był przeciwny zaangażowaniu kobiet w muzykę, bardzo cenił np. panią Klarę Schumann i wielokrotnie z nią występował. Nie wiem. Temat Fanny i Feliksa (o którym też było dziwnie mało na tym blogu) na pewno w przyszłości jeszcze poruszymy.
A teraz macie tu jeden jej utwór, Wrzesień - Nad rzeką z cyklu pt. Rok. Cykl ten jest jednym z najważniejszych utworów kompozytorki, to taki jakby "muzyczny pamiętnik", wspomnienie całorocznego pobytu Fanny oraz jej męża i syna we Włoszech.


4.Piotr Czajkowski - Październik - Pieśń jesienna z cyklu Pory roku (1876)
Pory roku Czajkowskiego to - tak samo jak powyższy Rok - cykl utworów fortepianowych. Najpopularniejszą jego częścią jest przecudny Czerwiec - Barkarola, kto jeszcze nie słyszał, to polecam. Dziś jednak słuchamy Października. Ze wszystkich jesiennych części tego cyklu (Wrzesień na podtytuł Pieśń myśliwska, a Listopad jest rosyjskim tańcem - trojką) najlepiej oddaje jesienną, melancholijną atmosferę... jest po prostu cudowny.

5. Joachim Raff - X Symfonia f-moll Op.213 Jesienią (1879)

Joachim Raff (1822-82) to wybitny przedstawiciel tzw. szkoły nowoniemieckiej w muzyce romantycznej. W XX wieku został jednak zupełnie zapomniany. Mało kto o tym wie, ale to właśnie on pomagał Lisztowi w orkiestracji jego poematów symfonicznych. Tak było. Mało tego, miał wpływ na Sibeliusa i Ryszarda Straussa - jego VII Symfonia W Alpach (1877) podobno wykazuje podobieństwo do Straussowskiej Symfonii Alpejskiej (1915)...
Dziś posłuchajmy jego przedostatniej symfonii. Napisał ich w sumie jedenaście, jak widzimy słynna klątwa się go raczej nie trzymała. ;D Orkiestracja cudna, piękne melodie, odrobinkę groteskowy walc w drugiej części, wzruszająca Elegia w trzeciej, no i prawdziwie wstrząsające, ciarkogeniczne, mocne allegro w finale. Dla dyletanta prowadzącego ten blog brzmi trochę jak mniej drewniany Brahms, bo skrzyżowany z Wagnerem. A początek drugiej części to w ogóle mi przypomina scherzo z VII Symfonii Mahlera... dobra już się nie wymądrzam.


6. Arnold Bax - November Woods (1917)
Tytuł zostawiłam po angielsku, gdyż tak brzmi lepiej.
Angielski kompozytor Arnold Bax (1883-1953) doskonale wiedział jak od pierwszej nuty budować atmosferę. Orkiestracja w tym poemacie symfonicznym jest fantastyczna, przywodzi mi na myśl trochę muzykę filmową, ale tą z wyższej półki, ze starych dobrych czasów ;D A sama atmosfera jest wybitnie listopadowa, angielska, mroczna i nawet miejscami straszna po prostu.


7.Stanisław Lipski - Jesienią 
Kończymy polską pieśnią, napisaną do słów Lucjana Rydla, ale niestety nie wiem w którym roku. O samym kompozytorze też mało wiadomo, po za latami jego życia (1880-1937). To tylko dwie minutki, a tyle w tym żalu...
________________________________________
Ehh... miło by było jakby już przestało padać.
Znacie jakieś inne jesienne utworki? Piszcie w komentarzach!
Pozdrawiam!

czwartek, 21 września 2017

Zmiany

Jak Wam się podoba nowy wygląd bloga?
Bo mnie bardzo

Ten niebieski... nie pasował.

To początek zmian, o których już zresztą kiedyś wspominałam, a które oprócz typowo kosmetycznej korekty obejmują m.in. reorganizację etykiet, poprawę błędów i inne rzeczy, związane z funkcjonowaniem tego przybytku muzycznego zacofania xD

Do następnego, czyli do soboty ! ;*




środa, 13 września 2017

Liszt i Zarębski, 1881 (FOTO)

Myślałam, że znalezienie zdjęcia na którym jest Franciszek Liszt i jego utalentowany uczeń Juliusz Zarębski, jest niemożliwe, dlatego nawet nie szukałam.

Nie szukałam i ZNALAZŁAM!

Siedzę sobie na grafice Google'a szukając czegoś tam z Wagnerem i nagle widzę to, czy mnie oczy nie mylą? Nie!

Oto zdjęcie przedstawiające Liszta, Franza Servais (wygląda jak młody Liszt :D) oraz Juliusza i Janinę (Johannę) Zarębskich. Bruksela 1881. Genialny pianista i troje jego uczniów, pysznie. :D

To jest oczywiście okazja żeby wstawić jakiś utwór Julka, którego jeszcze tu nie było. Będzie to Polonez Melancholijny, świetny sam w sobie i genialnie nawiązujący do chopinowskiego Poloneza As-dur op.53. Prawie jak Funérailles pana Liszta!

Wrzucam też więc Funérailles, jak jeszcze ktoś ich nie słyszał. To jeden z moich ulubionych utworów w ogóle, słuchałam go nie wiem ile razy i wcale mi się nie znudził! Kocham to!


Wspólna fotka Liszta z Wagnerem byłaby super... ehh te moje marzenia. <3

Mój artykuł o Zarębskim z maja 2015 jest tutaj. Pisałam go dzień po tym, jak dowiedziałam się kto to był. Taki fanatyk ze mnie tam wyszedł XD

http://po-klawiszach.blogspot.com/2015/05/zarebski-geniusz-zapomniany.html

Źródło:
http://www.sophie-drinker-institut.de/cms/index.php/wenzel-johanna
Tam jest po niemiecku cały artykuł o pani Janinie Zarębskiej.

poniedziałek, 4 września 2017

Karol Kurpiński forever

O Karolu Kurpińskim na tym blogu jeszcze chyba nie było, a to bardzo ważna postać w naszej muzyce.




Nie, nie chodzi tu tylko o Warszawiankę.

Kurpiński był przede wszystkim kimś, kto na początku wieku XIX stworzył zręby polskiej muzyki narodowej.

Na tych fundamentach budował potem Chopin, Dobrzyński, Moniuszko... Powinniśmy być mu wdzięczni.

Zajmował się kompozycją, dyrygenturą, a także filozofią...  Tak w ogóle to był też masonem, konkretnie to w latach 1811-21 i miał przedostatni (szósty) stopień wtajemniczenia.

W wieku 12 lat został organistą w kościele (ale fajnie). Tak naprawdę komponowanie opanował samodzielnie, poznając utwory innych twórców. Napisał wiele oper, oprócz tego balety, muzykę kameralną, fortepianową, tańce, pieśni... Było tego mnóstwo, ale nie wszystko zachowało się do czasów współczesnych.
Karol Kurpiński na portrecie Aleksandra Ludwika Molinariego, 1825.

Kurpiński to była prawdziwa gwiazda i muzycy w Polsce uważali za wielki zaszczyt mieć możliwość współpracy z nim. Propagował  Mozarta, Beethovena, Rossiniego, Aubera, był wydawcą pierwszego w historii Polski czasopisma muzycznego i autorem wielu prac na temat teorii muzyki. To on dyrygował orkiestrą podczas prapremiery koncertu f-moll Chopina, oczywiście z Fryckiem przy klawiaturze.

 Zadebiutował w 1810 roku kantatą na cześć Napoleona, oprócz tego zadedykował mu symfonię Bitwa pod Możajskiem (ale o niej zaraz). W jego dorobku znajdują się też utwory poświęcone carom Aleksandrowi i Mikołajowi. W każdym razie, pozycja Kurpińskiego w tamtych latach była niepodważalna. W 1823 roku pojechał na zachód żeby popatrzeć jak wygląda tam organizacja teatrów, była to oczywiście oficjalna podróż zorganizowana i sfinansowana przez państwo. Zachował się z tamtych czasów jego Dziennik podróży po Europie.

Aż się wierzyć nie chce, że potem - w 1840 - pan Karol musiał ustąpić ze stanowiska dyrektora opery, wypadł z jakichkolwiek łask i zmarł całkowicie zapomniany w 1857 roku, licząc lat 72.

Ale my pamiętamy. I nie zapomnimy.

***
Teraz nareszcie muzyczka :)

Pierwszym utworem, który polecam Wam posłuchać, jest koncert klarnetowy, jeden z nielicznych w polskiej muzyce. Z tego co czytałam, jest on jednak niekompletny - nie ma drugiej i trzeciej części. Szkoda... ale i tak nie można się oprzeć wrażeniu, że to co przetrwało jest przeurocze :) Klasycyzm w najlepszym wydaniu.


Drugie to Bitwa pod Możajskiem (czyli inaczej pod Borodino), symfonia programowa zadedykowana Napoleonowi, napisana w 1813. Inny tytuł to "Wielka Symfonia Bitwę Wyobrażająca" - Kurpiński musiał zmienić nazwę, bo

a) wyprawa Napoleona na Rosję była niestety... wiadomo jaka. Po początkowych sukcesach takich jak Możajsk (Borodino) można było już tylko płakać :(

b) ale to - uwaga - tylko moje podejrzenie: jak świętować zwycięstwo nad Moskalami po roku 1815, w... Królestwie Kongresowym?  No właśnie.

Słucha się jej świetnie. Wcale nie jest wielka, trwa około kwadransu :D Warto zauważyć, że symfonia programowa była wtedy nowością - Beethoven i jego przełomowa VI Symfonia Pastoralna to wszakże rok 1808. Część pt. Batalia  przypomina mi trochę Burzę z owej Pastoralnej, tak btw. Aha, na yt nie ma całej symfonii, ale od czego mamy Sound Clouda! Nagranie Fransa Brüggena i Orkiestry XVIII wieku. Oto playlista :)



I ostatnie co dziś zamieszczam, to polonez Witaj, Królu skomponowany w 1825 dla cara Aleksandra I. Tak, on koronował się na króla Polski, podobnie jak potem Mikołaj I. Podobno polonez c-moll op.40 nr 1 Chopina to odpowiedź na ten ukłon Kurpińskiego w kierunku zaborcy. Radzę sobie porównać. Czy możemy powiedzieć, że Chopin miał tzw. bekę z tego poważnego klasyka i szanowanej persony? Nie wiem, ale sytuacja aż się prosi o jakiś fajny rysunek, hm.

Daję tu więc jeszcze Chopina, bo w sumie też już dawno nie słuchałam.

To wszystko na dziś. Specjalne pozdrowienia dla wszystkich, którzy wrócili dziś do szkoły.

poniedziałek, 28 sierpnia 2017

Moniuszko

Mam wrażenie, że wielu polskich miłośników muzyki nie docenia twórczości Moniuszki, ponieważ nie jest on znany za granicą. Nie możemy się napawać dumą tak jak w przypadku Chopina, " że hohoho, Moniuszkę na całym świecie grają". Bo nie grają. I stąd mylne przeświadczenie u niektórych - że Moniuszko to kompozytor drugiej kategorii.


Naprawdę, przestańmy się zbytnio przejmować tym, co myślą o nas i naszej muzyce za granicą. Nie znają Moniuszki - ich strata.



Wg. muzykologów opery Moniuszki reprezentują ten sam wysoki poziom co dzieła Smetany i Dvoraka, grywane co roku w najznakomitszych teatrach operowych świata. "Sprzedaną Narzeczoną" Smetany spopularyzował Gustav Mahler, Moniuszko swojego Mahlera nie miał. Po za tym Czesi żyli i tworzyli w Austro-Węgrzech, gdzie od pewnego czasu nie dyskryminowano ludzi ze względu na narodowość - a Moniuszko był poddanym rosyjskiego cara, jego opery cenzurowano, zdejmowano z afisza, ba, nawet wydawany przez niego Śpiewnik musiał nazywać się domowym, a nie narodowym. Dorzućmy do tego jeszcze fakt, że kompozytor był bardziej skupiony na samej twórczości i dbaniu o swą rodzinę, niż robieniu kariery.

 Sam Śpiewnik domowy jest wielkim dziełem, za które należy się wdzięczność i szacunek. Polskie teksty, polska muzyka, wszystko stworzone specjalnie po to, byśmy nie musieli sięgać po pieśni zagraniczne. Cel został zrealizowany!

***

Dziś z oper grywa się właściwie tylko Straszny Dwór i Halkę, a innych, takich jak np. Hrabina czy Flis właściwie nie. Mało osób wie, że Moniuszko pisał także utwory religijne, np. msze. W końcu, wiele z ok.300 pieśni wchodzących w skład Śpiewnika leży zapomnianych. A są jeszcze utwory fortepianowe, kameralne i wiele więcej!

Więc nie bójmy się poznawać i odkrywać twórczości tego wybitnego i zasłużonego kompozytora. Ja sama jestem wciąż zielona w temacie widząc ten ocean muzyki :)

W ramach słuchania po czytaniu dam tu dwie mniej znane pieśni pana Stanisława, które ostatnio odkryłam. Obie mają  ten sam tytuł - Sen - ale są zupełnie różne i przecudowne!



Post inspirowany trochę wieścią o Festiwalu Moniuszkowskim w Kudowie-Zdroju.
Festiwal wczoraj dobiegł końca. Refleks jak zawsze.
Ale nie tylko.

Ja uwielbiam Moniuszkę i miałam straszne wyrzuty sumienia, ze tu o nim nic nie napisałam dotychczas. Dałam chyba tylko jego uwerturę Bajkę.

No tak, nie mogę się powstrzymać... Proszę, oto przecudne Szumią jodły na gór szczycie, znana i lubiana aria, mogę jej słuchać bez końca.

czwartek, 10 sierpnia 2017

Turlough O'Carolan (1670-1738), pierwsza harfa Irlandii

Dziś Turlough O'Carolan, irlandzki bard, mistrz harfy z przełomu wieków XVII i XVIII. Takiej muzyki tu jeszcze chyba nie było. Właściwie, to nazywał się Toirdhealbhach Ó Cearbhalláin... Ahh te celtyckie języki! Dlatego będę pisać uproszczoną angielską wersję jego nazwiska... niech mi pan Ó Cearbhalláin to wybaczy.

Był on niewidomy. W wieku 18 lat zachorował na ospę i stracił wzrok. Żeby jakoś zarobić na życie, przez trzy lata uczył się gry na harfie, a potem wraz z przewodnikiem wyruszył w podróż po Irlandii.

Dawał koncerty, tworzył poezję, a przede wszystkim starał się uzyskać mecenat. Jego mecenasami byli m.in. Margaret Brown i jej mąż, szósty hrabia Mayo. Owa Margaret to słynna Peggy Brown, o której śpiewa Myslovitz i 2 + 1. Tak, oni śpiewają wiersz O'Carolana, tylko nie z jego muzyką ;D
Pomnik artysty w Mohill, gdzie spędził dużą część swego życia
Turlough przeżył nieszczęśliwą miłość do Peggy, ale ani to, ani utrata wzroku nie przeszkodziły mu w założeniu rodziny. W wieku 50 lat, poślubił Mary Maguire i miał z nią siedmioro dzieci.

Utwory pana O'Carolana zostały opublikowane dopiero po jego śmierci. Za jego życia nie były zapisywane. Do dziś zachowało się ich około 220.

A są one piękne. Zupełnie inne niż wszystko. Niesamowita atmosfera epoki, która bezpowrotnie przeminęła, ba,  w której sam mistrz O'Carolan też stał już tylko jedną nogą. Jest przecież uważany za ostatniego irlandzkiego barda.

Captain O'Kane, mój ulubiony jego utwór.

Pożegnanie muzyki

A tu to samo na gitarze ;)

Jest sporo jego muzyki na YouTube, cała mi się tu nie zmieści... Polecam!

I przepraszam, że jestem taką rzadko dodającą posty świnią.

Do następnego! Ale upał, masakra ;D

poniedziałek, 31 lipca 2017

Jego Europa

Od jakiegoś czasu siedzę i myślę tylko, jak dostarczyć mojej publiczności klasycznej rozrywki. A tu w sukurs przyszedł mi Narodowy Instytut Fryderyka Chopina. Co prawda umieścili to trzy tygodnie temu, ale najwierniejszy subskrybent obejrzał to dopiero dzisiaj.

W sumie to oglądałam to już chyba ze dwadzieścia razy... i za każdym razem się śmiałam :D

Z humorem, z pomysłem i oczywiście profesjonalnie! Charakteryzacja po prostu genialna, 100 razy lepsza niż we wszystkich odcinkach Epic Rap Battle :D Tak się robi trailery!

NIFC, ty nawet nie wiesz jak mi zaimponowałeś w tej chwili!

Rok temu też mieli całkiem fajny trailer:

Szkoda, że znów się nie mogę wybrać. Na szczęście drogi nam Instytut umieszcza na swoim kanale niektóre nagrania z festiwalu.

No to nic, idę poszukać jakiejś kolejnej śmieszniej rzeczy dla moich muzycznych świrów. Pozdrawiam :)

czwartek, 13 lipca 2017

Siegmund von Hausegger · Symfonia Natury

Dzisiaj kolejna porcja Austriaka. Ale już wkrótce znowu będziemy na ojczystej ziemi.

Ten pan poniżej to austriacki kompozytor Siegmund von Hausegger (1872-1948) i oczywiście trafiłam na niego łażąc po mojej ulubionej stronie internetowej... czyli YouTube.

😍

Siegmund to jest neoromantyzm, post-Wagner, jak Mahler, Rysiu Strauss czy nasz Karłowicz i inne fajne chłopaki.

Ojciec kompozytora, krytyk muzyczny Friedrich, był podobno jedną z pierwszych osób w Austrii, które poznały się na niesamowitości muzyki Wagnera i zaczęły promować jego styl i muzyczne idee. I oczywiście, miało to wpływ na bohatera dzisiejszego wpisu.


A utwór, który chcę wam dziś zaprezentować, to Symfonia Natury z 1911. Znalazłam ją,  bo ktoś zauważył że fragment brzmi jak Gwiezdne Wojny... I rzeczywiście. Ale ja nic na tacy Wam nie podam.
No  dobra, jak chcecie to przewińcie od razu do 38:35.
 
Jest to symfonia z chórem w finale. Tekst to wiersz Goethego pt. Prometeusz. A po za tym, symfonia jest oczywiście inspirowana naturą I TO JEST PRZEPIS NA DOBRĄ MUZYKĘ! Zawsze byłam zdania, że muzyka inspirowana śpiewem ptaków, porami roku, zjawiskami pogodowymi, różnorodnością gatunków roślin i zwierząt, opadami atmosferycznymi i całą tą POTĘGĄ i pięknem przyrody jest najlepsza.

A zatem, polecam ją przesłuchać. Jest przepiękna, im więcej słucham tym mi się bardziej podoba.

Pozdro dla wszystkich :)

piątek, 7 lipca 2017

Urodzinowo · Gustav

Dzisiaj są urodziny Gustava Mahlera.
Tak wiem, infantylne, ale musiałam
Mahler miał na mnie swego czasu dość duży wpływ.
Co nie oznacza że jest moim ulubionym twórcą symfonii, bo wcale nie jest, sorry.

Nie dziwię się, że jego muzyka nie podobała się krytykom w jego czasach, ani że obecnie nie jest tak popularna, mimo usilnych prób lansowania jej. Jest specyficzna. Dziwna. Ekscentryczna. Egzaltacja taka, że aż nie wypada. No i huśtawka nastrojów.

Żona Mahlera nie lubiła chodzić z nim na spacery, bo nigdy nie szedł w równym tempie, potrafił nagle przyśpieszyć i trudno było za nim nadążyć. Pracoholik, nerwus, miłośnik jeżdżenia na rowerze, pływania, turystyki górskiej... i takie tam inne ciekawostki. Nie wymawiał r po za tym. I raczej był niesympatyczny.
_________________________________

No ale dość tego!!!


Z symfonii Gucia nie wiem która w całości podoba mi się najbardziej. W całości rzadko ich słucham, bo są za długie. Stanowczo.

 Ulubione to chyba 6, 7, 3, 5, 1, 8, 9. W słynną Dwójkę nie wsłuchałam się jeszcze dostatecznie. Najmniej z całej jego twórczości pociąga mnie jego twórczość wokalna. Kindertotenlieder, Pieśń o Ziemi, Pieśni wędrującego czeladnika - posłuchane, ale bez rewelacji.  Może dlatego, że są po niemiecku.

Na pytanie, który fragment z calutkiego Mahlera lubię najbardziej, odpowiedziałabym bez namysłu. Andante moderato z VI Symfonii. Nie da się go opisać. Z resztą, Mahler powiedział, że jeśli kompozytor potrafi wyrazić słowami to, co ma na myśli, to nie powinien pisać muzyki.

Tu owy fragment. Fajna krówka na miniaturze, całe wideo zresztą jest bardzo dobrze zmontowane. Ale przede wszystkim mamy tu mistrzowską interpretację. Karajan. Aż się smutno robi, że nie nagrał wszystkich symfonii GM.


Natomiast obecnie bardzo lubię słuchać innego fragmentu. Druga część VII Symfonii. Nachtmusik.
Polecam posłuchanie - ale proszę to robić w nocy i to najlepiej pod gołym niebem.
Oczywiście, jeżeli oczekujecie melancholijnego, tkliwego nokturnu, to się rozczarujecie. Noc sportretowana w tym fragmencie to noc tajemnicza, podczas której wszystko jest inne niż za dnia, magiczna, dziwna pełna groteski... no pełna po prostu Mahlera... No i last but no least - odgłosy natury! Są w tej partyturze oddane tak wspaniale, że kiedyś słuchając sobie tego wieczorem (oczywiście podczas spaceru) nie miałam pewności, czy słyszę świerszcze prawdziwe czy te muzyczne. Zatrzymałam na chwilę muzykę i co się okazało? Że to oczywiście muzyczne!
Tu macie pod batutą Bernsteina. Ja uwielbiam interpretację Soltiego, szkoda że nie ma jej na YT.

Jakbym chciała dać tu wszystkie fragmenty, które są fajne, to by mi miejsca nie starczyło (tia). :D

Na szczęście trochę tego jest już w innych notkach. A nie chcę tu dawać jakiegoś depresyjnego adagia. Mahler miał niesamowity talent do wolnych części, jego adagia są najlepsze, ale depresyjne, a ja was nie chcę zasmucać.

Macie więc Blumine w wykonaniu Mahler Chamber Orchestra. Śliczny fragment, który był pierwotnie w jego I Symfonii, ale potem Gustav go wywalił... No po co, ja się pytam, po co?
Do napisania, drodzy Czytelnicy!

sobota, 1 lipca 2017

Ptaki w muzyce - Vol.2

Od ostatniego ptasiego wpisu trochę czasu już minęło... konkretnie 8 miesięcy. Trochę utworków mi się nazbierało, poza tym jak wyjdę na dwór, to ptaszki śpiewają i MNIE PROWOKUJĄ... do pisania oczywiście. Więc dziś będą Ptaszki vol.2.

Pierwsza część:TUTAJ

1. Józef Haydn - Kwartet smyczkowy C-dur, op.33 nr 3 Ptak
Pierwszy jest Haydn i jego kwartet smyczkowy Ptak. Pogodny i wesoły... i naprawdę słychać w nim ćwir ćwir i inne ptasie odgłosy!


2.Wolfgang Amadeusz Mozart - Der Vogelfänger bin ich ja z opery Czarodziejski Flet
Jednym z głównych bohaterów opery Czarodziejski Flet jest Papageno, łapacz ptaków (Vogelfänger). Urocza aria Der Vogelfänger bin ich ja, ze słynnym motywem granym przez Papagena, którym zwabiał nieostrożne ptaszki.



3.Aleksander Alabiew - Słowik
Popularny niegdyś romans rosyjskiego kompozytora, opracowywany przez Liszta, Glinkę i grany nawet przez Marka i Wacka. Najbardziej podoba mi się w nim to, że w pod koniec do śpiewaczki dołącza flet i mamy bardzo ładny "dialog" dwóch ptaszków.


4.Ryszard Wagner - leśne ptaszęta z Zygfryda
Zygfryd zabił smoka Fafnera, a po spróbowaniu jego krwi zaczął słyszeć ludzkie (i nibelungowe) myśli i rozumieć śpiew ptaków. W tej przepięknej scenie mamy całą ptasią orkiestrę... ale najlepsze jest to, że śpiew ptaszka naprawdę staje się słowami. Przed spróbowaniem smoczej krwi melodia grana jest przez flet, natomiast potem śpiewa ją śpiewaczka. Taka magiczna przemiana.


4. Gustav Mahler - III Symfonia d-moll, cz.3 Comodo.Scherzando
III Symfonia Gustava opisuje świat od jego najniższych szczebelków... aż do samego Najwyższego. Oczywiście nie mogło zabraknąć ptasich motywów w wielkim lesie... zwłaszcza że sam autor był wielkim miłośnikiem przyrody. Mamy tu ptaszki od samego początku.


5. Maurycy Ravel - Oiseaux tristes z cyklu Miroirs
Tytuł to po prostu Smutne ptaki... Utwór różni się od innych na liście, ponieważ jest napisany tylko na fortepian. I to w zupełności wystarcza. Szacun. Szacun dla Maurycego za to, że potrafił zbudować całą atmosferę tylko przy pomocy jednego instrumentu.


6. Oliver Messiaen - Le Merle Noir
Nie wspominać o Messiaenie w przypadku ptaków to grzech ciężki, gdyż był najbardziej zakręconym na ich punkcie kompozytorem w historii. Napisał mnóstwo utworów z wykorzystaniem ptasich motywów, a to jeden z nich - Kos.

***
No i tak, teraz widzę że z tego Messiaena to jest cały Katalog ptaków, ponad 2 godziny, a u Mahlera w I Symfonii jest kukułka.
Temat rzeka. A raczej gąszcz. Z ptakiem na każdej gałęzi.

Jaki utwór z przedstawionych lubicie najbardziej? 
Jakie macie jeszcze propozycje?

________________
Ilustracja z Wikimedia Commons, autorem jest A.W.Seaby (1922)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...