Arvo Pärt |
Niby takie nic, a jednak napełnia łzami każde oczy...
Skomponował to w 1978 roku na skrzypce i fortepian. Jest to dzieło bardzo popularne, opracowywane na różne instrumenty i wykorzystane w wielu telewizyjnych reklamach oraz filmach.
Inne kompozycje Estończyka także wyróżniają się niczym niezmąconym spokojem, są delikatne, subtelne, ciche... Przez to niektórzy zaliczają jego twórczość do minimalizmu, ale czy ja wiem? Muzyka moim zdaniem wiele traci gdy się ją zaczyna szufladkować.
Tu Für Alina, na fortepian solo.
Niby takie nic, a zmusza do refleksji...
Debussy kiedyś powiedział, że muzyka to cisza pomiędzy nutami.
A Pärt?
Odkryłem, że wystarczy mi, gdy pięknie zagrana jest pojedyncza nuta. Ona sama, albo cichy rytm, albo moment ciszy – przynoszą mi wytchnienie.
Coś chyba w tym jest...
Arvo to czysty minimalizm. Tylko czy ktoś powiedział, że proste nie może być piękne ?
OdpowiedzUsuńDokładnie. Piękno jego utworów tkwi właśnie w ich prostocie.
UsuńTrafiłaś w 10 z tym postem! Arvo to mój ulubieniec, byłem nawet na koncercie na Jasnej Górze i mam z nim zdjęcie xD Jego IV symfonia najlepsza moim zdaniem ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, że jego kompozycje są wzruszające, nie ma nic bardziej wzruszającego ;)
Wow, zazdroszczę... :-)
UsuńMuzyka Arvo Pärta jest najlepszym lekarstwem na prymitywizm naszych zerojedynkowych czasów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Autorkę ciekawego blogu.