Juliusz Zarębski |
Po mału rozpoczyna się konkurs chopinowski. Chopin jest wszędzie. Dlatego my nie będziemy gadali dzisiaj o Chopinie – tylko o innym polskim kompozytorze.
O Juliuszu Zarębskim.
Trudno gdziekolwiek trafić na jakiś jego utwór. Muzyka
polska dziewiętnastego wieku dla wielu ludzi to tylko Chopin, Moniuszko,
ewentualnie Wieniawski czy Karłowicz. Czasami w artykułach na temat Liszta
trafia się na wzmiankę, że jego ulubionym uczniem był Zarębski. Jakiś tam
Zarębski, jakiś tam zdolny Polak, zmarły niestety przedwcześnie, bo w wieku 31
lat. I to wszystko.
Kim był?
Urodził się 3 marca (albo 28 lutego) 1854 roku w Żytomierzu.
Od najmłodszych lat uczył się grać na fortepianie, najpierw pod kierunkiem
swojej matki, Anastazji z Czeszejków. Po ukończeniu gimnazjum w Żytomierzu, rodzice
wysłali go do konserwatorium do Wiednia, do sześcioletniego konserwatorium,
które on ukończył… w dwa lata. Potem kształcił się w Petersburgu, gdzie dyplom uzyskał
po trzech miesiącach (!). Przez rok, w 1874 roku, był uczniem Liszta: bardzo
się zaprzyjaźnili i często koncertowali razem na cztery ręce.
Oprócz Liszta, Zarębski był także znajomym między innymi
Borodina, z którym spotkał się w roku 1877. Wybitny Rosjanin tak go opisuje:
(…) Mówił po rosyjsku z silnym polskim akcentem. Była z
nim jego narzeczona, berlinianka, również pianistka, bardzo ładniutka, ale
nieprawdopodobna kokietka. Oboje ubrani niezwykle cudacznie, w oryginalne
kostiumy, w kapeluszach o zdumiewającym fasonie, z długimi rozpuszczonymi
włosami - stanowili widowisko krańcowo dziwne" "Jako pianista
Zarębski jest diabelnie utalentowany, ale również i jako kompozytor. W ogóle
czeka go olśniewająca przyszłość"
Niestety - los
chciał inaczej…
Z żoną Janiną |
W 1879 roku ożenił się z Johanną (Janiną) Wenzel, pianistką
niemiecką (również uczennicą Liszta), którą poznał w Weimarze. Ich jedynym
dzieckiem była córka Wanda. Małżeństwo występowało często razem, grając na
cztery ręce.
Rok później Zarębski został profesorem klasy fortepianu
konserwatorium w Brukseli, mianowany na to stanowisko przez króla Leopolda II. Roczne
wynagrodzenie wynosiło 3600 franków, dzięki czemu pianista przestał borykać się
z trudnościami finansowymi.
Pracował bardzo ciężko, ponad swoje siły. Okazało się, że
jest chory na gruźlicę. Zimę 1883/1884 spędził
w Szwajcarii, gdzie trochę się podkurował. Latem 1885 roku pojechał nawet do rodzinnego
Żytomierza, czując się w pełni sił.
Nikt nie spodziewał się tego, że jego życie dobiega końca.
13 września 1885 roku Zarębski zmarł „prawie nagle” – jak to napisał w
telegramie do Brukseli jego ojciec.
Został pochowany na polskim cmentarzu w Żytomierzu.
O twórczości
Był twórcą bardzo oryginalnym. Stosował śmiałe rozwiązania
harmoniczne, antycypował impresjonizm. Niektóre jego utwory, jak np. Kwintet fortepianowy g -moll
(o o którym napiszemy jeszcze później), brzmią nawet bardzo dwudziestowiecznie.
Korzystał z osiągnięć takich „rewolucjonistów” jak Liszt czy Chopin, sam był także
wielkim nowatorem.
Jego twórczość to głównie utwory fortepianowe (solowe i na
cztery ręce): polonezy, fantazje, ballady, mazurki, etiudy, kołysanki, cykl Tańce galicyjskie, cykl Róże i ciernie oraz pieśni. Jedynym utworem
orkiestrowym jest niedawno odkryty Polonaise triomphale A-dur op. 11 z
1882 roku, instrumentacja fortepianowego utworu pod tym samym tytułem i tym
samym numerem opusowym. Odkryto go niedawno, a prawykonanie odbyło się 9
listopada 2006 w Krakowie, podczas Festiwalu Kompozytorów Polskich.
Najwybitniejszym utworem Zarębskiego jest napisany na krótko
przed śmiercią Kwintet fortepianowy g -moll op.34 – genialny utwór kameralny,
dedykowany Lisztowi. Prawykonanie odbyło się 30 kwietnia 1885 roku w Brukseli.
To po prostu cudo. Jeden z najoryginalniejszych, najbardziej
interesujących i wspaniałych utworów jakie słyszałam. Odrobina melancholii, liryzmu,
szaleństwa, dysonansowych współbrzmień, ludowości i dowcipu. Niesamowite
dzieło, naprawdę!
Najbardziej przebojowa jest moim zdaniem część trzecia – Scherzo. To niezwykły galop, groteskowa gonitwa,
z domieszką egzotyki. I to właśnie brzmi tak dwudziestowiecznie.
Oczywiście cały kwintet wart jest posłuchania – i to nawet wielokrotnego.
Dlaczego ta wspaniałość nie weszła do skarbnicy światowej
kameralistyki, skoro dorównuje kwintetom takich mistrzów jak Brahms czy
Schubert? Odpowiedź jest prosta. Nuty do tego utworu opublikowano dopiero w 1931 roku, 46 lat po prawykonaniu. W
naszym stuleciu wykonała go m.in. jedna z najwybitniejszych współczesnych
pianistek – Martha Argerich.
Mimo tego Zarębski i tak pozostaje twórcą zapomnianym. A świadectwem
tego jest to, że ja, melomanka od urodzenia, dowiedziałam się kto to był
Zarębski i jak brzmi Kwintet dopiero
wczoraj, i to przez przypadek.
A Wy, znacie jakichś zapomnianych geniuszy? Koniecznie
napiszcie! Musimy ich odczarować i spopularyzować ich dzieła!
*)Przy opracowywaniu artykułu korzystałam z Wikipedii i
tekstu Z. Marka Piechockiego Zapomniany
Juliusz Zarębski opublikowanego na stronie pisarze.pl.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz