niedziela, 3 maja 2015

Juliusz Zarębski - zapomniany geniusz?

Juliusz Zarębski

Po mału rozpoczyna się konkurs chopinowski. Chopin jest wszędzie. Dlatego my nie będziemy gadali dzisiaj o Chopinie – tylko o innym polskim kompozytorze.
O Juliuszu Zarębskim.
Trudno gdziekolwiek trafić na jakiś jego utwór. Muzyka polska dziewiętnastego wieku dla wielu ludzi to tylko Chopin, Moniuszko, ewentualnie Wieniawski czy Karłowicz. Czasami w artykułach na temat Liszta trafia się na wzmiankę, że jego ulubionym uczniem był Zarębski. Jakiś tam Zarębski, jakiś tam zdolny Polak, zmarły niestety przedwcześnie, bo w wieku 31 lat. I to wszystko.

Kim był?

Urodził się 3 marca (albo 28 lutego) 1854 roku w Żytomierzu. Od najmłodszych lat uczył się grać na fortepianie, najpierw pod kierunkiem swojej matki, Anastazji z Czeszejków. Po ukończeniu gimnazjum w Żytomierzu, rodzice wysłali go do konserwatorium do Wiednia, do sześcioletniego konserwatorium, które on ukończył… w dwa lata. Potem kształcił się w Petersburgu, gdzie dyplom uzyskał po trzech miesiącach (!). Przez rok, w 1874 roku, był uczniem Liszta: bardzo się zaprzyjaźnili i często koncertowali razem na cztery ręce.

Oprócz Liszta, Zarębski był także znajomym między innymi Borodina, z którym spotkał się w roku 1877. Wybitny Rosjanin tak go opisuje:
(…) Mówił po rosyjsku z silnym polskim akcentem. Była z nim jego narzeczona, berlinianka, również pianistka, bardzo ładniutka, ale nieprawdopodobna kokietka. Oboje ubrani niezwykle cudacznie, w oryginalne kostiumy, w kapeluszach o zdumiewającym fasonie, z długimi rozpuszczonymi włosami - stanowili widowisko krańcowo dziwne" "Jako pianista Zarębski jest diabelnie utalentowany, ale również i jako kompozytor. W ogóle czeka go olśniewająca przyszłość"
Niestety - los chciał inaczej…


Z żoną Janiną
Występował w Odessie, Kijowie, Rzymie, Paryżu, Londynie, Neapolu, Warszawie. Był bodaj najwybitniejszym (poza Józefem Wieniawskim) pianistą grającym na fortepianie dwuklawiaturowym, wynalezionym przez Edwarda Mangeota w 1878. Zarębski zabierał ten instrument ze sobą i koncertował na nim bardzo chętnie, komponując utwory na dwie klawiatury i przerabiając w ten sposób kompozycje innych.

W 1879 roku ożenił się z Johanną (Janiną) Wenzel, pianistką niemiecką (również uczennicą Liszta), którą poznał w Weimarze. Ich jedynym dzieckiem była córka Wanda. Małżeństwo występowało często razem, grając na cztery ręce.

Rok później Zarębski został profesorem klasy fortepianu konserwatorium w Brukseli, mianowany na to stanowisko przez króla Leopolda II. Roczne wynagrodzenie wynosiło 3600 franków, dzięki czemu pianista przestał borykać się z trudnościami finansowymi.

Pracował bardzo ciężko, ponad swoje siły. Okazało się, że jest chory na gruźlicę.  Zimę 1883/1884 spędził w Szwajcarii, gdzie trochę się podkurował. Latem 1885 roku pojechał nawet do rodzinnego Żytomierza, czując się w pełni sił.  

Nikt nie spodziewał się tego, że jego życie dobiega końca. 13 września 1885 roku Zarębski zmarł „prawie nagle” – jak to napisał w telegramie do Brukseli jego ojciec. 

Został pochowany na polskim cmentarzu w Żytomierzu.

O twórczości

Był twórcą bardzo oryginalnym. Stosował śmiałe rozwiązania harmoniczne, antycypował impresjonizm. Niektóre jego utwory, jak np. Kwintet fortepianowy  g -moll (o o którym napiszemy jeszcze później), brzmią nawet bardzo dwudziestowiecznie. Korzystał z osiągnięć takich „rewolucjonistów” jak Liszt czy Chopin, sam był także wielkim nowatorem.

Jego twórczość to głównie utwory fortepianowe (solowe i na cztery ręce): polonezy, fantazje, ballady, mazurki, etiudy, kołysanki, cykl Tańce galicyjskie, cykl Róże i ciernie oraz pieśni. Jedynym utworem orkiestrowym jest niedawno odkryty Polonaise triomphale A-dur op. 11 z 1882 roku, instrumentacja fortepianowego utworu pod tym samym tytułem i tym samym numerem opusowym. Odkryto go niedawno, a prawykonanie odbyło się 9 listopada 2006 w Krakowie, podczas Festiwalu Kompozytorów Polskich. 

Najwybitniejszym utworem Zarębskiego jest napisany na krótko przed śmiercią Kwintet fortepianowy g -moll op.34 – genialny utwór kameralny, dedykowany Lisztowi. Prawykonanie odbyło się 30 kwietnia 1885 roku w Brukseli. 

To po prostu cudo. Jeden z najoryginalniejszych, najbardziej interesujących i wspaniałych utworów jakie słyszałam. Odrobina melancholii, liryzmu, szaleństwa, dysonansowych współbrzmień, ludowości i dowcipu. Niesamowite dzieło, naprawdę! 

Najbardziej przebojowa jest moim zdaniem część trzecia – Scherzo. To niezwykły galop, groteskowa gonitwa, z domieszką egzotyki. I to właśnie brzmi tak dwudziestowiecznie.

Oczywiście cały kwintet wart jest posłuchania – i to nawet wielokrotnego. 

Dlaczego ta wspaniałość nie weszła do skarbnicy światowej kameralistyki, skoro dorównuje kwintetom takich mistrzów jak Brahms czy Schubert? Odpowiedź jest prosta. Nuty do tego utworu opublikowano dopiero w 1931 roku, 46 lat po prawykonaniu. W naszym stuleciu wykonała go m.in. jedna z najwybitniejszych współczesnych pianistek – Martha Argerich. 

Mimo tego Zarębski i tak pozostaje twórcą zapomnianym. A świadectwem tego jest to, że ja, melomanka od urodzenia, dowiedziałam się kto to był Zarębski i jak brzmi Kwintet dopiero wczoraj, i to przez przypadek. 


A Wy, znacie jakichś zapomnianych geniuszy? Koniecznie napiszcie! Musimy ich odczarować i spopularyzować ich dzieła!

*)Przy opracowywaniu artykułu korzystałam z Wikipedii i tekstu Z. Marka Piechockiego Zapomniany Juliusz Zarębski opublikowanego na stronie pisarze.pl.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz