Rosemary Brown |
O jej dzieciństwie nie wiadomo wiele. Urodziła się w Londynie w 1916 roku jako Rosemary Isabel Dickenson, jej ojciec był elektrykiem, a matka pracowała jako menadżerka w firmie cateringowej. Pod ich mieszkaniem znajdowała się sala koncertowa...
Kiedy Rosemary miała 7 lat, zobaczyła ponoć mężczyznę o długich siwych włosach, ubranego w sutannę. Powiedział jej, że jest kompozytorem, i że ona też kiedyś będzie sławną kompozytorką. Za dziesięć lat dziewczyna przypadkowo zobaczyła fotografię Liszta i okazało się, że to był właśnie on...
Od piętnastego roku życia pracowała na poczcie. W 1948 roku nabyła używane pianino i przez trzy lata uczyła się na nim gry. W 1952 wyszła za mąż za Charlesa Browna, naukowca rządowego, który pono był kiedyś ogrodnikiem króla Egiptu Farruka I... Mieli dwoje dzieci.
Jej mąż i matka zmarli w 1961. W 1964 podobno znów przyszedł do niej Liszt i od tamtego czasu całe czeredy kompozytorów zaczęły nawiedzać tę biedną wdowę i dyktować jej swoje nowe kompozycje... Brahms, Chopin, Bach, Liszt, Debussy, Rachmaninow, Mozart, Schumann, Schubert, Grieg... wow! Podobno zapisała ponad tysiąc ich utworów. Liszt przejmował kontrolę nad jej rękami, Schubert jej śpiewał, Chopin mówił nutki i pokazywał jej odpowiednie klawisze na fortepianie, a Bach i Beethoven tylko dyktowali jej po chamsku kolejne dźwięki... Pono rękopisy zdradzają typy pisma charakterystyczne dla tych kompozytorów.
Podobno pod koniec życia widywała też Szekspira, Van Gogha i Świętego Piotra...
W 1969 BBC postanowiło poddać kompozytorkę próbie. Posadzili ją na wizji przed forteklapą i kazali czekać, aż przybędzie jakiś dyktujący duch. Nagle zaczęła pisać... przyszedł Liszt. Utwór był tak trudny do zagrania, że Rosemary sama nie potrafiła go zagrać, zawołano więc pianistę który to uczynił. To było zdaje się, Grubelei.
Najciekawsze jest jednak to, że o tej pani, podobnie jak o Kołłątaju, okropnie mało wiadomo.
Niby nie miała żadnego wykształcenia w dziedzinie muzyki, a organista który ją uczył, mówił, że nie potrafi nawet najprostszej melodii dobrze zagrać. Z drugiej strony, ona podobno kiedyś powiedziała że jest członkinią konserwatorium, a w Encyklopedii Muzycznej Ludwiga Fischera napisano, że od 1965 roku była organistką w kościele. Psycholog Andrew Neher podaje zaś, że jej matka grała na fortepianie, i mała Rosemary też się wtedy trochę tego uczyła.
Niektórzy uważali, że kiedyś się kształciła muzycznie, ale potem w wyniku amnezji o tym zapomniała, i komponowała sama nie wiedząc, co potrafi... Inni uważali, że jest telepatką, i potrafi odczytywać leżące gdzieś daleko szkice utworów wielkich twórców, lub że cierpi na rozdwojenie jaźni.
Warto nadmienić, że nie wszyscy specjaliści dostrzegali w jej dziełach elementy stylu wielkich kompozytorów. Np. Leonard Bernstein (swoją drogę, hm, też ciekawa osoba...) sądził, że tylko utwory podyktowane jej przez Rachmaninowa brzmią autentycznie.
A Alan Rich, krytyk muzyczny z New York Timesa, powiedział że to przeróbki znanych dzieł wielkich kompozytorów!
W tym utworze pomysł wyraźnie zerżnięty jest z innego utworu Bacha - preludium c moll BWV 847
Robert Kastenbaum, psycholog, uważa, iż dzieła pani Brown są tylko stylizowane na znanych twórców, bo są przewidywalne i nie ma w nich żadnych innowacji harmonicznych czy rytmicznych.
Ja wysłuchałam kilku jej utworów i np. w tym nokturnie nie słyszę zbytnio Chopina... To przepiękny utwór, i momentami przypomina niektóre utwory Fryderyka, ale całość brzmi raczej nie po chopinowsku.
Na koniec rzecz najważniejsza, a nie brana jakoś pod uwagę: ktoś zadbał o to, by jej sprawa była rozdmuchana... Napisz coś w stylu Chopina i chodź po specjalistach mówiąc, że Frycek ci to podyktował, na pewno będziesz sławny czy sławna, i sam Bernstein przyjdzie orzekać autentyczność twej pisaniny.A sławni pianiści będą cię wykonywać...
Więc naprawdę nic o tym nie wiadomo! Może pani Brownowa była tylko "aktorką"?
Więc: prawda czy mistyfikacja??
Zapraszam do dyskusji...
A po więcej informacji odsyłam tutaj:
http://www.paranormalium.pl/muzyka-z-zawiatow-niezwykla-historia-rosemary-brow,442,16,artykul.html
Stamtąd zaczerpnęłam trochę informacji i ilustrację.
Hehe, fajna historia, na film! ;D
OdpowiedzUsuńJest jakiś dokumentalny...
Usuń