niedziela, 31 grudnia 2017

Rok 2017...

...przyniósł nam 41 wpisów. Do sylwestrowego zestawienia załapały się te:




2018 rok będzie trzecim rokiem mojego blogowania, bardzo dziękuję wszystkim, którzy czytują moje pisaniny. Życzę nam wszystkim, byśmy mieli czas na to, co kochamy i co uważamy za słuszne.

Więcej szczęścia i więcej Kurpińskiego <3

💘

czwartek, 28 grudnia 2017

Bardzo ładny tytuł

W listopadzie przeczytałam książkę Karol Kurpiński i romantyczna Europa Marcina Gmysa.
Jest tam sporo informacji, których w internecie raczej nie uświadczymy, ale i tak to za mało. Ilustracji za to jest sporo, ale z tego znaczną ilość stanowią zupełnie niepotrzebne. Tak naprawdę to jest laurka, po prostu laurka drogo wydana i tyle.

Drogo wydana i z literówkami, a niektóre obrazki to w ogóle spikselowane totalnie, pomimo tego że w internecie możemy znaleźć lepszą jakość. W ogóle, to jest to przecież publikacja okolicznościowa – jakby w 2015 roku nie grali tej jego odnalezionej mszy, to by tego nie wydali. Bo byłby wstyd, że żadnej nowej książki o Kurpińskim nie ma. A tak jest, po łebkach napisana, ze trzy razy za droga, no ale jest, choć jeden punkt odhaczony, no tak!

A co do mszy - zagrali ją raz i co? Nie można było tego nagrać? Tak to się tylko domyślam jak ona brzmi.

Nie czytałam jeszcze biografii Kurpińskiego (z 1980) pióra księdza Tadeusza Przybylskiego, ale nadrobię to. Tym bardziej, że z tego co czytałam, to nieżyjący od 2011 roku ksiądz Przybylski był najwybitniejszym znawcą twórczości Kurpińskiego. Czytałam dzisiaj pewien artykuł o nim, z 2012, i tam jest napisane, że dwie książki księdza o Kurpińskim leżą niewydane, chociaż są gotowe do druku.

Znalazłam również informację, że jedna książka, Twórczość Karola Kurpińskiego, została wydana w 2014, w nakładzie 1000 egzemplarzy, no ale sprawdziłam, że ona ma 66 stron.
A na tym wideo, które pochodzi z 2010 jest powiedziane, że ksiądz Przybylski jest autorem monografii o Kurpińskim, która ma 600 stron, ale jest jeszcze niewydana... i że mu kazali zmniejszać tę książkę... aha no ale aż tyle? Zobaczcie.

?

Ja tu nie chcę wychodzić na tropiciela jakichś afer, chciałabym tylko wiedzieć, co tu jest grane? A jeśli opus vitae śp. księdza Przybylskiego leży i się marnuje, to dla mnie jest to po prostu straszne i smutne.

Zamierzam jeszcze sporo przeczytać, co tylko wartościowego znajdę, ogólnie o tamtych czasach, bo po prostu chcę wiedzieć.

Przygotujcie się w nowym roku na takie wpisy, jakich jeszcze nie było. Blog znów trochę się zmieni, mam nadzieję, że na lepsze.

Widzimy się jeszcze w tym roku w Sylwestra na malutkim podsumowaniu naszej działalności, a tymczasem posłuchajcie sobie uwertury do pery Zabobon, czyli Krakowiacy i Górale, czyli Nowych Krakowiaków bo to jest cudo! Chcę to usłyszeć na żywo! Dlaczego wszystkie uwertury Karola są takie fajne?



 Wiecie co wam powiem? Uważam, że takie koncerty, jak ten na którym ostatnio byłam (Schubert + Nowakowski) to jest po prostu genialna forma. Daje się na zachętę hit, w tym przypadku był to Pstrąg, a do tego dzieło mniej znane. Tak samo się powinno robić z uwerturami Kurpińskiego - wziąć jakieś uwertury Rossiniego,  Mozarta, czy coś podobnego znanego i dołożyć tego ze dwie naszego Karola. Np. Dwie chatki albo tę z Jadwigi, królowej Polski, albo z Marcinowej w seraju, bo taka mazurkowa... bądź którą, wszystkie są super!!! Albo Elsnera jeszcze dać, Andromedę na przykład, zwłaszcza, że relacje Karola z Józkiem chyba były podobne jak Adama z Julkiem.

Ech, kompozycja tego wpisu jest piękna :')

Nic już, pozdrawiam, do zobaczenia w sylwestrową niedzielę.

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Nowakowski i Schubert w NOSPR!

Miałam ostatnio szczęście słyszeć na żywo kwintet fortepianowy Es-dur Józefa Nowakowskiego! Tę śliczną rzecz, którą przez przypadek znalazłam na YT w czerwcu i nie omieszkałam o niej napisać rzecz jasna, tutaj! Nawet nie przypuszczałam, że kiedyś to się zdarzy, a tu proszę. A w sumie dowiedziałam się o tym koncercie prawie w ostatniej chwili, dwa dni przed. Jak zobaczyłam, że będzie kwintet Józka i Pstrąg Schuberta... no nie! Toż to program ułożony pod mój gust! I moja miłość do muzyki kameralnej wzrosła po tym koncercie jeszcze bardziej!!!;D

Koncert odbył się w sobotę 9 grudnia w sali kameralnej Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia w Katowicach. Pierwszy raz byłam w tej sali i naprawdę jest bardzo sympatyczna, świetnie wszystko było widać i słychać. Siedziałam sobie w dziesiątym rzędzie, a rzędów jest ogółem czternaście. Na fortepianie grał sam Nelson Goerner (The Real Chopin <3) , a reszta zespołu to równie świetni Jakub Jakowicz (skrzypce), Katarzyna Budnik-Gałązka (altówka), Marcin Zdunik (wiolonczela) oraz Krzysztof Firlus (kontrabas).

Najpierw miał być kwintecik naszego rodaka, ale z jakichś powodów artyści zdecydowali się zacząć od Schuberta. I chyba w sumie dobrze się stało. Kwintet Pstrąg przecież też od zawsze chciałam usłyszeć na żywo. Zawsze najbardziej lubiłam część I i IV,  natomiast jeśli chodzi o finał, to rzadko go słuchałam w całości, bo początek mnie zniechęcał. I się okazało jakim byłam dziadem. To co jest potem w finale jest po prostu niesamowite, tyle emocji, emocji, emocji! Fortepian tam ma taką piękną partię, że ja nie mogę... Jak ja mogłam tego wcześniej nie zauważyć? Teraz pokochałam wreszcie ten kwintet w całości! Naprawdę, Pstrąg tego wieczora mógłby się nie kończyć!

Ale się skończył, a po przerwie był kwintet pana Józefa. Ja kocham ten utwór mocno.Nie znajduję słów żeby opisać moje emocje i to jak niesamowicie i naprawdę radośnie był zagrany. Początkowe Allegro vivace jest takie melodyjne i pełne pasji, Scherzo... dramatyczne i sentymentalne jednocześnie, następnie Romans - czyli wspaniały nokturn, piękny i uczuciowy, taki jaki powinien być! A finał... a finał jest taki skoczny, zawadiacki, wesoły i uroczy że nogi same skaczą do tańca!

 Z resztą, macie tutaj ten finał, w innym wykonaniu ale też super. No przecież to jest wulkan optymizmu! Ma się ochotę tańczyć i skakać i dziękować Panu Nowakowskiemu baaaaaaaaardzo!

A na bis artyści zagrali nam cudowny Romans...

Morał z tego: jak widzicie że będą grali gdzieś wasze ulubione utwory i macie możliwość, żeby iść, to macie iść, bo to niezapomniane przeżycie! ;D

PS
Przepraszam za nadmiar wykrzykników w tym wpisie.
Zdjęcie moje. c;

piątek, 8 grudnia 2017

Józef Elsner i Emanuel Kania

To uczucie, gdy masz mnóstwo roboty nie-blogowej, (naprawdę mnóstwo), a siedzisz sobie z uchachanym pyskiem w słuchawkach, słuchasz Józka Elsnera i zastanawiasz się, czy już napisać kolejny artykuł o Kurpińskim, czy może jeszcze nie i skrobnąć coś na jakiś inny temat.

No i wybór pada na ten inny temat...

Kochani! Odnoszę wrażenie, że muzyka kameralna ma mniej miłośników niż orkiestrowa. Czy to prawda? Ja ją kocham - a zwłaszcza tę z fortepianem! - tria, kwartety, kwintety... Zwłaszcza te romantyczne. I te polskie. Polacy mają naprawdę talent do pisania muzyki na takie składy! Naprawdę! Moja ukochana muzyka kameralna to w większości utwory naszych kompozytorów.

No i po co ja to piszę... bo kupiłam sobie płytę, a nie robię tego zbyt często, właściwie to rzadko. Ale ta jest taka fajna że musiałam ją mieć... no musiałam!


Widzę płytkę na półce w empiku i "o, Józef Elsner... a tego drugiego to nie znam... (googlujemy)... Emanuel Kania! Wreszcie znalazłam jakiegoś nowego kompozytora, huraaa, jak fajnie, będzie czego posłuchać i o czym napisać, jej''!!

Tak mniej więcej było. Na tej cudnej płycie, wydanej w marcu tego roku nakładem wydawnictwa DUX, znajdziemy kwartet fortepianowy Es-dur Józefa Elsnera (1769-1854) oraz trio fortepianowe g-moll Emanuela Kani (1827-1887). 

Kim był Elsner to wiadomo prawie każdemu fanowi Chopina - ale i tak za mało wiadomo zazwyczaj! Elsner nie był tylko nauczycielem tego zdolnego małolaty - jego zasługi dla naszej muzyki są znacznie większe. Zaliczyć do nich należy m.in. to, że jako jeden z pierwszych wykorzystywał w swej twórczości polskie elementy ludowe. A przecież z pochodzenia był Niemcem i polskiego nauczył się będąc już dojrzałym człowiekiem. Pisał np. opery (z których niektóre traktują o polskiej historii) oraz muzykę sakralną, z którą jednakże nie miałam jeszcze żadnego kontaktu (łazi za mną jedna jego msza już od jakiegoś czasu, ech...). No i oczywiście muzyka kameralna! Ten kwartet jest uroczy, zawiera w sobie tyle pięknych, wpadających w ucho melodii. Cały mi się podoba, ale za serce chyba najbardziej chwyciła mnie część druga - Andantino, ze swą smętną, "dumkową" melodią. Stylistycznie ów kwartet to późny klasycyzm.

Emanuel Kania natomiast jest już romantykiem. Jego trio to muzyka emocjonalna i naprawdę pełna pasji, cóż tu więcej mówić! Człowiek chce się rzucić w wir tej muzyki, żeby go porwała na zawsze. Taka dla mnie jest część pierwsza, Allegro con brio. Natomiast część trzecia, Adagio, to ...coś czego nie da się opisać. Tyle tu fantastyki, uczuć, ta wzruszająca melodia w kulminacyjnym punkcie, w ogóle sposób w jaki zostało tu zbudowane napięcie. To po prostu mistrzostwo świata! Finał też jest wspaniały. Całe to trio jest wspaniałe. Gdy się kończy, to tak jakoś pusto w serduszku... ten utwór nie powinien się nigdy kończyć.
 
Pierwszy raz kupiłam coś czego wcześniej nie słyszałam i jak się okazuje mam szczęście! Mogę tych utworów słuchać i słuchać!

I tak się głupio czuję, bo nie mogę tu wstawić linka z utworem. Nie ma tego na YT,  naprawdę szkoda :'( 

Ale jest za to oba utwory są na chomikuj tylko w innym wykonaniu, więc wbijać tam i łamać prawo, natychmiast, bo warto.

A o Kani tu będzie artykuł, o Elsnerze też

Pozdrawiam najcieplej!