Nazwisko "Schönberg" czy dziwaczny termin "dodekafonia" wśród wielu ludzi budzi popłoch. I nie ma w tym moim zdaniem nic dziwnego...
![]() |
Arnold przy robocie, tłumaczy pewnie swoim uczniom jak pisać dodekę. |
No ale czas płynął, słuchałam coraz więcej muzyki różnych autorów i pewnego wakacyjnego dnia postanowiłam jednak zacisnąć zęby - i zapoznać się z dodekafonią...
Naprawdę nie wiem, czego się po niej spodziewałam. Że to mnie zabije? Nie brzmiała wcale jakoś dziwnie ta Suita liryczna Berga, ten jego koncert skrzypcowy, Pięć utworów na fortepian Schönberga czy Ocalały z Warszawy.
Aż wstyd mi się zrobiło... wylałam na dodekafonię tyle pomyj, choć nawet jej nie spróbowałam. Do wszystkiego człowiek po prostu musi dojrzeć.
Myślę, że do mojej początkowej, bardzo radykalnej niechęci do tego były winne w dużej mierze te publikacje "popularyzatorskie", z których korzystałam. Miast oswajać - straszyły mnie: jakimś burzeniem systemu dur-moll, "dysonansami do niczego nie podobnymi", słowem "atonalność" co się kojarzy z "anormalność" lub "niemoralność" i jeszcze fotografią Schönberga, na której przypominał Maxa Schrecka w filmie Nosferatu. Symfonia grozy.
Dlatego mniej czytania, więcej słuchania. Muzyka to dźwięki i powinno się jej przede wszystkim SŁUCHAĆ, a nie tylko czytać o niej i nabierać uprzedzeń!
***
No po tym osobistym wstępie przechodzimy do naszego jubilata - Arnolda Schönberga (1874-1951). Nie będę przywoływać jakiejś jego szczegółowej biografii, każdy może znaleźć ją gdzie indziej.
Kilka ciekawostek: bał się liczby trzynaście. Nawet takty u niego nazywają się 12, 12A, 14. Zastanawiałam się, dlaczego tak jej nie lubił i wyszło mi, że to... z miłości do dwunastki.(gr. dodeko - dwanaście)
Malował obrazy. Mnie się one średnio podobają, ale podobno eksperci cenią je wysoko.
Sam uczył się grać na skrzypcach (wirtuozem co prawda nie został). W teorii muzyki także był samoukiem.
Nie wszystkie jego utwory to dodekafonia. Początkowo tworzył w stylu późnego romantyzmu, pisał także "swobodne" utwory atonalne, ale nie dodekafoniczne. W ostatnich latach życia powracał czasem do porzuconego systemu dur-moll.
Radzę dzisiaj posłuchać sobie jego Verklärte Nacht. Napisał to w 1899. Typowo neoromantyczny poemat symfoniczny, zdradzający inspiracje Mahlerem i Straussem Rysiem. Tonalny jak najbardziej - tonacja d-moll.
No, to temat dodekafonii i ogólnie muzyki XX wieku ruszony. Aż dziwne, że tak mało na tym blogu o niej do tej pory napisałam.