poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Skrzypkowie z Karaibów

Mało brakowało, a jedna z najsłynniejszych sonat świata została by zadedykowana czarnoskóremu wirtuozowi, pochodzącemu z Polski...

Słuchaliście już Sonaty Kreutzerowskiej Beethovena? Jeśli nie, to zapraszam poniżej...

 Nie chcę się teraz nad tym rozwodzić, ale była to jedna z pierwszych sonat, których wysłuchałam w całości, i jedno z tych arcydzieł, które popchnęło mnie w kierunku takiej muzyki już na dobre.

 Nazwa Kreutzerowska pochodzi od nazwiska francuskiego wirtuoza skrzypiec, Rudolfa Kreutzera, ktoremu Beethoven ją zadedykował. Pierwotnie miała być jednak zadedykowana innemu artyście...

George Bridgetower (1800)
George Bridgetower. Jego matka była Niemką, a ojciec pochodził z Karaibów. Przyszedł na świat w roku 1778 w Białej, w Galicji (obecnie to się nazywa Bielsko-Biała). Jego ojciec pracował dla księcia Esterhazy'ego, który był mecenasem Haydna. Był wspaniałym wirtuozem skrzypiec, kształcił się między innymi w Wielkiej Brytanii, jako protegowany brytyjskiego następcy tronu (późniejszego króla Jerzego IV Hanowerskiego), i koncertował w całej Europie. 

Pierwszy koncert dał jako jedenastolatek. Zaprzyjaźnił się także z Beethovenem. Gdy mistrz z Bonn napisał swą sonatę A-dur, już nawet zadedykował ją Bridgetower'owi... nawet razem ją grali, po raz pierwszy, 24 maja 1803 roku... ale nagle między artystami doszło do niesnasek... Nie wiadomo co się stało, podobno Bridgetower obraził jakieś koleżanki Beethovena, i Ludwig się obraził. Sonata została zadedykowana Kreutzerowi. 

Takie odwołanie dedykacji zdarzyło się u Beethovena przynajmniej jeszcze raz - wszyscy doskonale pamiętamy tę medialną burzę, która rozegrała się, gdy Beethoven na oczach fotoreporterów potargał pierwszą stronę swojej III Symfonii. Widniało na niej nazwisko Napoleon Bonaparte... Kompozytor tłumaczył potem, że zrobił to, bo Napoleon, wcielenie wolności, równości i braterstwa, jak ostatnia świnia obwołał się cesarzem! Symfonia została więc zadedykowana bohaterowi, idealnemu bezosobowemu bohaterowi, i w skrócie nazywana jest Eroiką... 

W przypadku sonaty mamy konkretną osobę - skrzypka Kreutzera. Wystarczy powiedzieć po prostu Kreutzerowska, by każdy wiedział o co chodzi. A można by było mówić Bridgetowerowska! No ale niestety, ten czarnoskóry wirtuoz podpadł geniuszowi... Pewnie Beethoven chciał bronić honoru swych towarzyszek... Nie zapominajmy o tym, że Bridgetower trafiłby też do literatury - wszak istnieje nowela Tołstoja pt. Sonata Kreutzerowska... 


 Po przypadku z sonatą Bridgetower wrócił do Londynu, nauczał, koncertował, komponował własne utwory. Zmarł w 1860 roku. Jego osobie poświęcony jest krótkometrażowy film pt.A Mulat Song z 1996.

5 komentarzy:

  1. "doskonale pamiętamy tę medialną burzę, która rozegrała się, gdy Beethoven na oczach fotoreporterów potargał pierwszą stronę swojej III Symfonii" - ejże! medialna burza?? fotoreporterzy??? w 1804 roku? Czy aby nie przesadzasz? Pierwsza fotografia pochodzi z lat dwudziestych XIX wieku dopiero.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać, że wszystkie tabloidy się o tym rozpisały, a wśród internautów popularny był tag #beethovenmasakrujenapoleona.

      Usuń
    2. Nie ma znaczenia, co pisały tabloidy - w czasach Beethovena nie było fotoreporterów po prostu i tyle. No i Beethoven nie zniszczył tytułu/dedykacji Sonaty na oczach świata, tylko w domowym zaciszu, nie róbmy sensacji w stylu dzisiejszych tabloidów, bo to po prostu bzdura. Po prostu w czasach Beethovena nie było mediów w dzisiejszym znaczeniu. Nie wiem, o jakiej burzy medialnej piszesz, ale zdaje się, że to dzisiejsze portale robią tę sztuczną burzę, a sprawa jest znana od lat.

      notaria

      Usuń
  2. Świetny wpis !

    OdpowiedzUsuń