niedziela, 29 maja 2016

Operowy koszmar

Nie przepadam za ragtime'ami, zwłaszcza tymi, które wyszły spod ręki Scotta Joplina. Chociaż kiedyś uwielbiałam. Były to czasy, gdy nie grałam nic innego, niż tylko Maple Leaf Rag i The Entertainer, a także mniej znane dziełka, jak The Cascades... Ale Peacherine Rag, Pineapple Rag i innych już się nie nauczyłam, bo ta forma ewidentnie mi się znudziła... Scott Joplin był wykształconym muzykiem, znał muzykę europejskiego romantyzmu, ale niestety moim zdaniem jego utwory w większości są pisane na jedno kopyto.

Gdzieś przeczytałam, że ragtime był w Ameryce tym, czym w Europie były walce i mazurki Chopina czy inne miniatury fortepianowe, tworzone w masowych ilościach przez mniej i bardziej wybitnych kompozytorów. Dziewiętnasty wiek to był po prostu nie tylko wiek pary - to był wiek fortepianu. Nigdy wcześniej, ani później tak nie było.

Ragtime'y to na szczęście nie tylko ich "król", Joplin. Byli też inni. Nie dawno trafiłam na ciekawego ragtime'owego kompozytora - Felixa Arndta (1889-1918), którego matka - jak podaje ciocia Wiki - była księżną Fevrier, spokrewnioną z Napoleonem III.

Ciekawy był dlatego, że dwa jego ragtime'y - Humoresque Rag i Operatic Nightmare zawierają motywy z muzyki poważnej. W Humoresque Rag jest to oczywiście dworzakowska Humoreska oraz II Rapsodia Węgierska Liszta i Marsz pogrzebowy Chopina.


A w Operatic Nightmare - MiserereTrubadura Verdiego, Marsz weselny Mendelssohna, barkarola z Opowieści Hoffmanna Offenbacha, Aria do Wenus z Tannhausera, Marsz triumfalny z Aidy, uwertura do Rigoletta, Pieśń Torreadora z Carmen, miłosny duet Samsona i Dalili z opery Saint-Saensa, Chór żołnierzy z Fausta Gounoda... i może coś jeszcze, ja nie znam się muzyce poważnej, a na operze to już w ogóle...
Tak, ten pan w ciekawej czapce to jest Arndt...

Niektórzy uważają, że takie zszywanie utworu z fragmentów innych dzieł to jest "wożenie się" na innych i to "zło"... Moim zdaniem wcale nie. To jest bardzo sympatyczne. Czym różni się taki ragtime od wariacji lub od potpourri (z francuskiego: "bigos"), czyli wiązanki rzeczy pozornie sobie odległych?

Jednakże najpopularniejszym ragtime'm Arndta jest utwór Nola, a raczej To my wife, Nola, co chyba już wszystko wyjaśnia... Felix napisał go w 1915 dla swojej narzeczonej (i przyszłej żony), która miała na imię Nola. Niestety, kompozytor zmarł trzy lata później ma grypę hiszpankę, która zbierała swoje śmiercionośne żniwo na całym świecie... Miał tylko 29 lat...

Nolę wam też polecam. Bardzo to błyskotliwy i optymistyczny utwór... może czas się go nauczyć?


***
Pokażcie mi teraz twórcę muzyki rozrywkowej, który by żonglował hitami muzyki poważnej i robił z nich swoje utwory...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz