poniedziałek, 4 września 2017

Karol Kurpiński forever

O Karolu Kurpińskim na tym blogu jeszcze chyba nie było, a to bardzo ważna postać w naszej muzyce.




Nie, nie chodzi tu tylko o Warszawiankę.

Kurpiński był przede wszystkim kimś, kto na początku wieku XIX stworzył zręby polskiej muzyki narodowej.

Na tych fundamentach budował potem Chopin, Dobrzyński, Moniuszko... Powinniśmy być mu wdzięczni.

Zajmował się kompozycją, dyrygenturą, a także filozofią...  Tak w ogóle to był też masonem, konkretnie to w latach 1811-21 i miał przedostatni (szósty) stopień wtajemniczenia.

W wieku 12 lat został organistą w kościele (ale fajnie). Tak naprawdę komponowanie opanował samodzielnie, poznając utwory innych twórców. Napisał wiele oper, oprócz tego balety, muzykę kameralną, fortepianową, tańce, pieśni... Było tego mnóstwo, ale nie wszystko zachowało się do czasów współczesnych.
Karol Kurpiński na portrecie Aleksandra Ludwika Molinariego, 1825.

Kurpiński to była prawdziwa gwiazda i muzycy w Polsce uważali za wielki zaszczyt mieć możliwość współpracy z nim. Propagował  Mozarta, Beethovena, Rossiniego, Aubera, był wydawcą pierwszego w historii Polski czasopisma muzycznego i autorem wielu prac na temat teorii muzyki. To on dyrygował orkiestrą podczas prapremiery koncertu f-moll Chopina, oczywiście z Fryckiem przy klawiaturze.

 Zadebiutował w 1810 roku kantatą na cześć Napoleona, oprócz tego zadedykował mu symfonię Bitwa pod Możajskiem (ale o niej zaraz). W jego dorobku znajdują się też utwory poświęcone carom Aleksandrowi i Mikołajowi. W każdym razie, pozycja Kurpińskiego w tamtych latach była niepodważalna. W 1823 roku pojechał na zachód żeby popatrzeć jak wygląda tam organizacja teatrów, była to oczywiście oficjalna podróż zorganizowana i sfinansowana przez państwo. Zachował się z tamtych czasów jego Dziennik podróży po Europie.

Aż się wierzyć nie chce, że potem - w 1840 - pan Karol musiał ustąpić ze stanowiska dyrektora opery, wypadł z jakichkolwiek łask i zmarł całkowicie zapomniany w 1857 roku, licząc lat 72.

Ale my pamiętamy. I nie zapomnimy.

***
Teraz nareszcie muzyczka :)

Pierwszym utworem, który polecam Wam posłuchać, jest koncert klarnetowy, jeden z nielicznych w polskiej muzyce. Z tego co czytałam, jest on jednak niekompletny - nie ma drugiej i trzeciej części. Szkoda... ale i tak nie można się oprzeć wrażeniu, że to co przetrwało jest przeurocze :) Klasycyzm w najlepszym wydaniu.


Drugie to Bitwa pod Możajskiem (czyli inaczej pod Borodino), symfonia programowa zadedykowana Napoleonowi, napisana w 1813. Inny tytuł to "Wielka Symfonia Bitwę Wyobrażająca" - Kurpiński musiał zmienić nazwę, bo

a) wyprawa Napoleona na Rosję była niestety... wiadomo jaka. Po początkowych sukcesach takich jak Możajsk (Borodino) można było już tylko płakać :(

b) ale to - uwaga - tylko moje podejrzenie: jak świętować zwycięstwo nad Moskalami po roku 1815, w... Królestwie Kongresowym?  No właśnie.

Słucha się jej świetnie. Wcale nie jest wielka, trwa około kwadransu :D Warto zauważyć, że symfonia programowa była wtedy nowością - Beethoven i jego przełomowa VI Symfonia Pastoralna to wszakże rok 1808. Część pt. Batalia  przypomina mi trochę Burzę z owej Pastoralnej, tak btw. Aha, na yt nie ma całej symfonii, ale od czego mamy Sound Clouda! Nagranie Fransa Brüggena i Orkiestry XVIII wieku. Oto playlista :)



I ostatnie co dziś zamieszczam, to polonez Witaj, Królu skomponowany w 1825 dla cara Aleksandra I. Tak, on koronował się na króla Polski, podobnie jak potem Mikołaj I. Podobno polonez c-moll op.40 nr 1 Chopina to odpowiedź na ten ukłon Kurpińskiego w kierunku zaborcy. Radzę sobie porównać. Czy możemy powiedzieć, że Chopin miał tzw. bekę z tego poważnego klasyka i szanowanej persony? Nie wiem, ale sytuacja aż się prosi o jakiś fajny rysunek, hm.

Daję tu więc jeszcze Chopina, bo w sumie też już dawno nie słuchałam.

To wszystko na dziś. Specjalne pozdrowienia dla wszystkich, którzy wrócili dziś do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz