sobota, 31 stycznia 2015

Rachmaninow i rosyjskie dzwony


Preludium cis-moll op.3 nr.2 „Dzwony” to obok „II Koncertu Fortepianowego c-moll” najbardziej znany utwór Sergiusza Rachmaninowa. Nie wiadomo dokładnie, kiedy zostało skomponowany, ale Helena Gnesina (koleżanka Rachmaninowa z konserwatorium) podaje, że kompozytor grał je przed swoimi kolegami już w roku 1889. Miał wtedy 16 lat.

To bardzo efektowna, aż chciałoby się powiedzieć „mocna” kompozycja. Zanim – w roku 1892 – opublikowano nuty, preludium było już swoistym hitem wśród studentów moskiewskiego konserwatorium. Potem zaś, wraz z koncertującym Rachmaninowem, zdobyło cały świat.

Skąd tytuł „Dzwony”? Nie pochodzi od kompozytora; ten wielokrotnie pytany, zawsze zaprzeczał, by utwór miał przemycać jakieś pozamuzyczne treści. Podobno przydomek przylgnął do kompozycji w Ameryce. Potężne, głośne akordy utwory faktycznie przypominają bicie dzwonów.

„Nie ulega (…) wątpliwości, że dźwięk dzwonów od dzieciństwa stanowił dla Rachmaninowa impuls inspirujący” – pisze w „Przebojach mistrzów” Janusz Cegiełła. Także w wyżej wymienionym koncercie fortepianowym pojawiają się podobne jak w preludium głuche akordy. Znów mamy bicie dzwonów!

Rachmaninow napisał także symfonię-kantatę pt. „Dzwony” (do słów E.A Poe’go, tłumaczenie Konstantina Balmonta), gdzie pierwsza cześć traktuje o dzwonkach sań, druga o dzwonach weselnych, trzecia o dzwonach pożarnych, a czwarta o dzwonach… pogrzebowych.

Skąd ta fascynacja dzwonami? Personalnie to nie wiem .. ale ogólnie to kiedyś w Rosji dzwony były bardzo ważne. Prawosławni mieli do nich szczególny stosunek.

W średniowieczu każdy gród na Rusi posiadał dzwonnicę i był to tam najważniejszy budynek. Duzy głośny dzwon miejski był powodem do dumy społeczności miejskiej. Dlatego zabranie miastu dzwonu było jednocześnie odebraniem mu honoru i pohańbieniem. Np. w roku 1478 gdy Iwan III Srogi zajął Nowogród, to od razu kazał aresztować tamtejszy dzwon wiecowy i wysłać go do Moskwy. Był to widoczny znak utraty przez Nowogród niepodległości. Zajęty przez wojska moskiewskie, bez dzwonu – symbolu wspólnoty , gród stracił na znaczeniu. Jego wielkość zniknęła na zawsze.

Ciekawostką jest fakt, ze czasami przy przewożeniu pojmanego dzwonu do „więzienia”, za nim prowadzony był pochód mniejszych „dzwonów-więźniów”…

Jednym z dowodów rosyjskiego kultu dzwonów jest Car kołokoł – największy dzwon świata, który jednakże nigdy nie zadzwonił. Gdy w 1735 roku stygł po odlaniu, to nieoczekiwanie zaczęła się palić ludwisarnia. Gasząc pożar, nalano do środka wody i kawałek dzwonu się odłamał. Stygnący metal w zetknięciu z zimną cieczą po prostu nie wytrzymał. Kołokoł wydobyto z dołu odlewniczego ponad sto lat po odlaniu, w roku 1836, w i postawiono na kamiennym postumencie na Kremlu.
http://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/0/05/Tsar_Kolokol_with_humans_for_perspective.JPG


Plik:Цар-звоно 2.JPG
Taki dzwoneczek...


Jego wysokość to około 6 metrów, a waga – 202 tony. Odłamany „kawałek” waży ton jedenaście…

Gdy władzę w Rosji przejęli bolszewicy, dzwony przestały być potrzebne. W latach dwudziestych i trzydziestych masowo je przetapiano, gdyż były symbolem zdetronizowanej cerkwi i dawnego, obalonego porządku.

Rachmaninow, urodzony w roku 1873, wychowywał się, dorastał i tworzył (częściowo) jeszcze w Rosji przedrewolucyjnej. A kraj ten – jak przed chwilą sobie wyjaśniliśmy – był krajem pełnym dzwonów. Tu więc – jak przypuszczam – może leżeć przyczyna tego, że w jego twórczości też łatwo na nie trafić.

----------------------------------------------

Preludium op.3 nr 2 cis- moll „Dzwony” Sergiusza Rachmaninowa, które było tematem naszych dzisiejszych rozważań, często możemy spotkać w różnych filmach czy innych, powstających obecnie, piosenkach i utworach muzycznych. Co do filmu – to kapitalna moim zdaniem scena znajduje się w „Dniu na wyścigach” z braćmi Marx. Harpo, grając to preludium, rozwala fortepian (tak jakoś wyszło…), a potem wyjmuje z niego ostrunowanie, stawia na podłodze i gra na tym jak na harfie…

piątek, 30 stycznia 2015

Paul von Janko i jego klawiatura

W wieku dziewiętnastym muzyka fortepianowa była bardzo popularna. Kult wirtuozów, takich jak Liszt czy Chopin, rodzinne wieczory na cztery ręce, pieśni Schuberta , Schumanna czy Moniuszki wykonywane przy akordach fortepianu, panienki uczące się gry z nadzieją na znalezienie męża … Nigdy muzyka aż tak bardzo jak wtedy nie przeplatała się z obyczajowością – było to pod tym względem wyjątkowe stulecie.

Nie jest więc rzeczą dziwną, że co chwila pojawiały się jakieś nowe rodzaje i modyfikacje fortepianu, czego najlepszym przykładem jest pianino, wynalezione około roku 1800 w Filadelfii.


Inną modyfikacją fortepianu – a dokładniej klawiatury fortepianowej – jest klawiatura Paula von Jankó.

Paul von Jankó

Paul von Jankó (1856-1919) był węgierskim pianistą i inżynierem. Studiował matematykę i muzykę w Wiedniu i Berlinie, był między innymi uczniem wybitnego austriackiego kompozytora Antona Brucknera. W 1882 roku wynalazł klawiaturę fortepianową, która składała się z trzech par wąskich i krótkich rzędów klawiszy. Jej ideą było ułatwienie gry na fortepianie osobom o mniejszej rozpiętości dłoni.


Pianino marki Carl Heinke z klawiaturą Paula von Jankó

W każdym rzędzie znajdowały się tylko całe tony – bez półtonów. Czyli, aby zagrać gamę, trzeba było „przeskakiwać” z jednego rzędu na drugi, położony wyżej lub niżej.


Przykładowo – gamę c dur w na standardowej klawiaturze gramy naciskając po kolei klawisze od c do c.


c d e f g a h c…


Natomiast w klawiaturze Jankó, dźwięki w jednej parze rzędów rozkładają się tak:


c d e fis gis b c d e fis gis b c
cis dis f g a h cis dis f g a h cis …


Kolorem czerwonym zaznaczyłam kolejne dźwięki gamy c dur. Zatem najpierw gramy w rzędzie"górnym", potem w "dolnym",a na ostatnie c znowu idziemy "do góry". Jak tylko trzeba grać gamy – to nie wydaje się to aż tak strasznie skomplikowane – ale przecież Jankó chciał ułatwić zdolnej (acz posiadającej małe ręce) rebiacie granie Chopina, Liszta, Beethovena!

Układ klawiszy w klawiaturze Janko

Krótko więc podsumowując – wcale nic nie ułatwił. Nauczenie się od nowa palcowania i rozmieszczenia dźwięków jest bowiem okropnie trudne.


Fortepiany z klawiaturą Jankó były produkowane mniej więcej do lat dwudziestych XX wieku – a wśród wytwarzających je marek znajdowały się nawet takie wspaniałości jak Steinway. W 1905 roku w Berlinie powołano nawet towarzystwo poświęcone popularyzacji klawiatury Jankó i nauce gry na tym instrumencie. Nigdy jednak nie zdobył popularności. Traktowano go raczej jako dziwaczne ustrojstwo, ciekawą nowinkę. I to się w gruncie rzeczy nie zmieniło – produkowane obecnie elektroniczne instrumenty z klawiaturą opartą o system Jankó także są rzadko spotykane i uważane za ekstrawagancję. I utrudnienie życia, które – w idei – miało być ułatwieniem…


A Liszt podobno powiedział:

"Ten wynalazek zastąpi normalne klawiatury fortepianu w ciągu pięćdziesięciu lat."


Niestety - wybitny kompozytor mylił się. Nie możemy się mu jednak dziwić - znany był ze swej wylewności, szczerości, a nawet pochopności - porównywał grę organową Cezara Francka do gry Bacha - a przecież Bacha nigdy nie słyszał!


Warto wiedzieć, że Jankó nie był pionierem – a konstruując swoją klawiaturę korzystał z wcześniejszych projektów. Dawał koncerty tylko i wyłącznie fortepianie swojego pomysłu. Podobnie czyniła jego uczennica - norweska pianistka Tekla Nathan Bjerke.


W 1892 roku Jankó wyjechał do Konstantynopola i tam do śmierci w roku 1919 pracował na plantacji tytoniu. Podobno do wyjazdu z Europy zmusiły go długi.


Myślę, że pomimo iż pomysł Paula von Jankó nie wypalił, to należy mu się za to wszystko nasz szacunek i zainteresowanie jego dziełem. Artur Rubinstein powiedział podobno, że gdyby jeszcze raz mógł zacząć naukę gry na fortepianie, to uczyłby się właśnie na tej dziwnej klawiaturze... W sumie, ciekawe by było chociaż spróbować, jak się na tym gra. Tak po prostu spróbować...
---------------------------------------------------------------------
 To ciekawe nagranie przedstawia wykonanie na klawiaturze Janko pewnej jazzowej kompozycji, kiedyś mojej ulubionej... "Kitten on the keys" Zeza Confreya...



Źródła:
en.wikipedia.org
www.pianoworld.com
http://improvise.free.fr/janko.htm

czwartek, 29 stycznia 2015

II Rapsodia Węgierska - Franciszek Liszt

             Tysiące razy wykonywany, setki razy nagrywany i parodiowany. Mowa o jednym z najsłynniejszych muzycznych hitów świata – „II Rapsodii Węgierskiej” Franciszka Liszta (1811 – 1886).
Franciszek Liszt (foto- pl.chopin.nifc.pl)
Utwór ten powstał w roku 1847. Był jednym z pierwszych ważnych dzieł Liszta – wcześniej wziętego pianisty, ale nie kompozytora. Przez prawie 30 lat swojej kariery estradowej przemierzył on niemalże całą Europę (koncertował także m.in. w Poznaniu, Lwowie i Warszawie), wykonując i przerabiając po wirtuozersku działa innych twórców. I zapewne byłoby tak dalej, gdyby nie jedna znajomość. Podczas pobytu na Ukrainie, w Woronińcach, Liszt poznał rosyjską księżnę polskiego pochodzenia – Karolinę Sayn-Wittgenstein (1819-1887). Ta wyjątkowa kobieta dała mu do zrozumienia, że sława wykonawcy kończy się wraz z jego śmiercią – natomiast kompozytor żyje wiecznie, w swych dziełach. To pod jej wpływem Liszt, w wieku 36 lat (!) porzucił karierę pianistyczną i zajął się kompozycją.
Księżna Karolina postanowiła umożliwić Lisztowi jak najlepsze warunki do pracy – np. na jego urodziny podobno sprowadziła do Woronińców cały tabor cygański,by do woli mógł zapisywać grane przez Cyganów melodie! To właśnie wtedy powstała „II Rapsodia Węgierska” - dedykowana później księciu Laszlo Telekiemu, który brał udział w powstaniu węgierskim (1848) i został za to skazany przez austriacki rząd na wygnanie.

Pierwszy raz rapsodia została wydana drukiem w roku 1851 – oczywiście w wersji fortepianowej.
Utwór jest oparty na rytmach cygańskiego tańca czardasza i składa się z dwóch części – wolnej (lassan) i szybkiej (friska). Liszt – z pochodzenia Węgier – popierał niepodległościowe dążenia swych rodaków i ten utwór jest wyrazem jego głosu w tej sprawie. Mimo to, przy „węgierskości” „II Rapsodii” nie należy się za bardzo upierać. W XIX wieku folklor węgierski utożsamiano bowiem ze sztuką cygańską. Prawdziwa muzyka ludowa Węgrów – także piękna i wartościowa – musiała jeszcze trochę poczekać…
Mistrzowska technika wirtuozerska, cygańskie rytmy, Wiosna Ludów, Ukraina, rosyjsko-polska księżna i węgiersko-austriacki Liszt – wszystko to składa się na niezwykłą oryginalność i wyjątkowość tej rapsodii. Szybko stała się ona – mimo wielkiej trudności technicznej – bardzo znanym utworem. Jej popularność przerażała nawet samego twórcę!
Jednak to był dopiero przedsmak tego, co stanie się później, a czego Liszt nawet nie mógł się spodziewać.


Kilkadziesiąt lat po jego śmierci rozkwitła bowiem zupełnie nowa dziedzina sztuki – kino. Pierwszy raz „II Rapsodii” użył Walt Disney w kreskówce z Myszką Mickey, w roku 1929. A potem za jego śladem podążyli inni twórcy. Niezaprzeczalnie – nikt nie wykonuje tej rapsodii tak chętnie jak bohaterowie filmów rysunkowych! Grali ją Tom i Jerry, Królik Bugs, Kaczor Daffy i Kaczor Donald. Ponadto – pojawia się w dwóch komediach braci Marx, radzieckim filmie „Świat się śmieje”, „Simpsonach”, „Muppet Show”, polskiej komedii „Każdemu wolno kochać”… Ilość filmów wykorzystujących ten utwór jest niezliczona – a ciągle powstają kolejne.
Brawurowa kreskówka z królikiem Bugsem i II Rapsodią w rolach głównych!

środa, 28 stycznia 2015

Polka Straussa na dobry początek...


Wiem, że od wiedeńskiego Koncertu Noworocznego trochę czasu już minęło... ale przecież dobra muzyka się nie starzeje. Zamieszczam więc tu mój artykuł o jednej ze straussowskich  polek.
Trzeba jakoś efektownie zacząć. :-)
Oryginalna okładka nut



TRITSCH -  TRATSCH POLKA

Moim zdaniem jest to najlepszy utwór Jana Straussa II, bijący na głowę te jego wszystkie walce, pisane na jedno kopyto. Jan Strauss II, syn Jana Straussa I, podobnie jak ojciec specjalizował się w utworach tanecznych - walcach, polkach, galopadach, a nawet mazurkach, które - po upowszechnieniu tej formy przez Chopina - stały się popularne w całej Europie, a nawet po drugiej stronie Atlantyku.

 Tritsch Tratsch Polka - utwór wesoły i żywotny, powstał w roku 1858, w czasie tournée Straussa po Rosji, i szybko stał się bardzo popularny. Pozostaje tylko pytanie - skąd wzięła się ta nazwa, ten dziwny tytuł? Dźwiękonaśladownictwo? Niektórzy utrzymują, że nawiązuje do przedstawienia "Der Tritsch Tratsch", wystawianego w Wiedniu w pierwszej połowie XIX wieku. Inna wersja mówi o plotkach, do których tak skłonni są wiedeńczycy: alternatywna nazwa kompozycji brzmi bowiem "Chit Chat Polka". To całkiem prawdopodobne - w aranżacji wokalnej polka rzeczywiście przypomina wesołe pogaduszki. Inne źródła wskazują zaś na żonę Straussa, a raczej jej pudla (!) który podobnp na imię miał Tritsch Tratsch, i nazwa została nadana na jego cześć.... Która wersja jest prawdziwa? Hmm... nie wiem czy ktoś się w ogóle kiedyś dowie!


Tryskająca energią i humorem "Tritsch Tratsch Polka" znana jest obecnie na wszystkich kontynentach w wielu aranżacjach. Najlepsza z nich to moim zdaniem jest ta na duet fortepianowy i oczywiście oryginalna na orkiestrę. Utwór znajdziemy też wielu filmach i kreskówkach - choćby w jednym odcinku Toma i Jerry'ego - "Johann Mouse" z 1952 roku.