poniedziałek, 23 stycznia 2017

Da Vinci made in Poland

Leonardo da Vinci, znany człowiek renesansu, tak kiedyś powiedział:
  Muzyka nie może być zwana inaczej niż młodszą siostrą malarstwa, zważywszy, że jest przedmiotem słuchu, zmysłu pośledniejszego niż oko... malarstwo jest doskonalsze i przewyższa muzykę, gdyż nie umiera ono bezpośrednio po swym powstaniu...
 Co?  Malarstwo lepsze od muzyki? Ha ha, śmieszne, Ostatnia wieczerza pana Leonarda spada ze ściany i za niedługo może jej nie być, a muzyka nawet starsza niż renesans istnieje i jest grana. Muzykę możesz śpiewać, grać, nucić sobie w głowie zawsze - obraz wisi i co? I nie ma z niego pożytku, ha ha ha.

No ale jednak Leonardo trochę się muzyką zajmował. Zaprojektował np. instrument, o nazwie viola organista.

Projekt Leonarda, ok.1488-89
O co w tym chodzi? O koła zębate nachodzące na siebie, które kręcą się i pociągają smyczek po strunach. Koła wprawia się w ruch pedałem.
Da Vinci nigdy tego nie zbudował, pierwszym instrumentem o podobnej mechanice był Geigenwerk (klawiolin)  Hansa Heidena z 1575 roku.
Geigenwerk Heidena
 W1625 roku Raymund Truchado, z Hiszpanii, zbudował swoją wersję. Dotrwała do naszych czasów, choć niesprawna, i znajduje się w Brukseli.
Instrument Raymunda Truchado
Pierwszy współczesny instrument tego typu skonstruował Japończyk Akio Obuchi w 2004 roku.
Małe to trochę, ale zawsze coś :)
Viola organista Akio Obuchiego

A w 2012 roku, Sławomir Zubrzycki, pianista z Krakowa, zbudował swoją violę, czym wzbudził nie małą sensację, bo zaczął na niej koncertować i nawet wydał płytę Viola organista – The da Vinci Sound.
 Jest to pierwsza w historii płyta z muzyką nagraną na tym instrumencie. Znajdziemy na niej utwory różnych kompozytorów epoki renesansu i baroku, m.in. Marina Marais, Adama Jarzębskiego, Carla Emanuela Bacha a nawet jeden utwór Leonarda da Vinci. Jednak od muzyki nie da się uciec, Leonardzie!
Viola organista Zubrzyckiego
 Pan Sławomir uważa, że projektując ten instrument Leonardo da Vinci wyprzedził swoje czasy - i dlatego też viola organista nie zyskała na popularności.W XVI i XVII wieku nie było zbytnio takich materiałów, które pozwoliłyby takiemu instrumentowi dobrze grać, i bardzo szybko rozstrajał się.

Posłuchajmy, bardzo ciekawy dźwięk. :)

Tu pierwszy koncert na którym użyto violi - w Krakowie, 18 października 2013 roku.
W 6:40 bardzo fajna niespodzianka. 😎



Faktycznie brzmi trochę jak hybryda skrzypiec i organów, więc nazwa się zgadza...
Ciekawe, ciekawe!

Źródła ilustracji:
Wikimedia Commons
violaorganista.com
obuchi.music.coocan.jap
js-bach.pl

sobota, 14 stycznia 2017

Zima... w muzyce

Zima na całego. Zasypało mi śniegiem cały komputer, siedzę sobie teraz wygodnie w zaspie i się popisuję.


Lista "zimowych" utworków. Zimy Vivaldiego nie będzie, bo nie i już.

***

1.Stanisław Moniuszko - Bajka. Opowieść zimowa (1848)
Uwertura koncertowa Bajka Moniuszki (1848) to jedno z nielicznych jego dzieł symfonicznych (które nie są operami). Nie mamy tu konkretnej historii. Utwór rysuje przed nami mglisty obraz czegoś niesamowitego... Co to będzie, już sami zdecydujemy.


2.Claude Debussy - Tańczący śnieg (1908)
Jedna z części słynnego fortepianowego zbioru Children's Corner (tak, po angielsku, ten Francuz nazwał swój utwór po angielsku!). Cóż rzec, typowy impresjonizm... Ciekawa alternatywa dla "ciężkiej" muzyki neoromantycznej. No i dzieci to lubią, bo to przecież była dla nich napisane.


3.Claude Debussy - Kroki na śniegu (1909)
Znów Debussy. Tym razem szósta pozycja z jego pierwszego zeszytu Preludiów. Tym razem scenerię mamy zdecydowanie mroczniejszą niż w poprzednim utworze, gdzie podziwialiśmy tańczące na wietrze płatki śniegu. Tu przedzieramy się przez śnieg, być może jesteśmy daleko i od nas tylko zależy czy nie zostaniemy tam na zawsze?


4.Franciszek Schubert - Podróż zimowa (1828)
 Podróż zimowa, czyli Winterreise, to cykl 24 pieśni skomponowany przez Schuberta w 1827 roku do wierszy Wilhelma Müllera. Ich bohaterem jest młodzieniec nieszczęśliwy z powodu zawodu miłosnego. Czas akcji to oczywiście zima.
 Tu macie pieśń pierwszą, Gute Nacht, w wykonaniu angielskiego tenora Iana Bostridge'a i pianisty Juliusa Drake'a. Chłopcy się postarali i zrobili ekranizację (tak!) całego cyklu pieśni. Ian, ucharakteryzowany na romantycznego, smutnego młodziana, snuje się po opuszczonych, mrocznych wnętrzach i śpiewa... Genialny pomysł, polecam obejrzeć każdemu, TUTAJ playlista z całością.


5.Zygmunt Noskowski - III Symfonia Od wiosny do wiosny, cz.IV (1903)
Jest to moim zdaniem najpiękniejsza polska symfonia. W części czwartej mamy zimową melancholię, smutek - wszystko ubrane w bardzo ciekawą i barwną orkiestrację (nawet dzwoneczki są). Potem jest zimowa burza i... nadchodzi wiosna, a wraz z nią pogodne, radosne i niezwykle urocze motywy z pierwszej części. Oczywiście, polecam posłuchać całej symfonii - ale dziś pora roku nas usprawiedliwia, możemy słuchać tylko Zimy. To moim zdaniem znacznie lepsze od jego Stepu, muzyka najwyższych lotów, sami zobaczcie!
Zima zaczyna się od 26:40 - kliknijcie TUTAJ, a pięknie Was przekieruje :)

6.Franciszek Liszt - etiuda b-moll Chasse-Neige (1852)
Chasse-Neige to po francusku pług śnieżny. Jednak w przypadku etiudy Liszta znaczy co innego, a mianowicie ostry, zimny wiatr porywający ze sobą masy śniegu. Znów możemy sobie wyobrazić, ze jesteśmy gdzieś daleko, jedziemy dyliżansem, albo idziemy na piechotę... i ten śnieg, wszędzie śnieg! Wieje nam w twarz, nic nie widzimy, nogi po kolana w śniegu już odmawiają posłuszeństwa, a tu trzeba iść..
Wersja bardziej pogodna - gapimy się na to, co wiatr wyprawia ze śniegiem przez okno naszego ciepłego mieszkanka.

7.Erich Wolfgang Korngold - Serenada z baletu Bałwan (1908)
A tu mamy zdolnego małolatę. Erich Wolfgang Korngold pojawił się tu raz bardzo dawno temu, w przypadku koncertów skrzypcowych. Tu mamy Serenadę z baletu Bałwan. Który nasz artysta skomponował w wieku 11 lat. Zdolny dzieciak. Na szczęście nie zmarnował talentu i przydał się w Hollywood.

8.Aleksander Głazunow - Pory roku (1899)
Rosyjski kompozytor, rosyjska instrumentacja, trochę rosyjskiej groteski. Aleksander Głazunow jest autorem baletu Pory Roku, z którego potem "wykroił" piękną suitę. Tu mamy część zimową.
Szykujcie sanki!

9. Josef Strauss - Winterlust, Polka Schnell op.121
Wesoła polka autorstwa mniej znanego przedstawiciela wiedeńskiej dynastii Straussów. Miły akcent na koniec. Z górki na pazurki.


Ilustracja - to oczywiście nie jestem ja. To Ryszard Strauss, autor Symfonii Alpejskiej, która jednak jest cosik za długa by mogła być na tej liście... Przepraszam Rysiu. Ale za to jesteś na zdjęciu i naprawdę pięknie wyglądasz w tym śniegu :)

niedziela, 8 stycznia 2017

Zygmunt Noskowski - REAKTYWACJA

Już dawno wspominałam tu, ze dam artykuł o Zygmuncie Noskowskim. Było już o nim przy okazji jego genialnego poematu Step w marcu 2015 roku, ale moim zdaniem o wybitnych ludziach nie wystarczy napisać raz... zwłaszcza o takich jak Noskowski.

******
Zygmunt był naprawdę ważną postacią w swojej epoce i w swoim kraju.

Zygmunt Noskowski
Nie lubił Chopina?
Urodził się w 1846 roku w Warszawie, w rodzinie notariusza Józefa Łady-Noskowskiego i Amelii de Salis-Noskowskiej. Miał dziesięcioro rodzeństwa, oprócz tego jego rodzice utrzymywali także piątkę dzieci Andrzeja Towiańskiego (tego, co miał wpływ na Mickiewicza...). Pani Amelia była wielką entuzjastką jego nauk, stąd też dom Noskowskich był jednym z głównych ośrodków towianizmu na ziemiach polskich.

I tu ciekawe - ponieważ Fryderyk Chopin nie lubił Towiańskiego, to Noskowscy nie lubili Chopina i w ogóle nie słuchali jego muzyki! Młody Zygmunt był przez to wychowanie zupełnie anty-chopinowski - dopiero potem docenił dokonania Frycka i stał się jednym z najzagorzalszych jego propagatorów. I przestał być towiańczykiem.

Naukę muzyki (fortepianu i skrzypiec) rozpoczął w 1851 roku w gimnazjum realnym w Warszawie.Talent muzyczny Zygmunta odkrył nasz inny romantyczny kompozytor - Ignacy Feliks Dobrzyński, kolega Chopina ze szkoły i autor Symfonii Charakterystycznej. Obok Stanisława Moniuszki, stał się jednym z idoli i mistrzów młodego kompozytora.

Podobno wziął udział w powstaniu styczniowym, ale nie wiadomo.

Ciekawe, że w 1871-72, gdy uczył muzyki w Instytucie Głuchoniemych i Ociemniałych, stworzył system zapisu nutowego dla niewidomych. Co to było dokładnie - nie dowiemy się, bo niestety nie zachowało się do naszych czasów.


Berlin, Konstancja, Weimar
No tak, studiował też w Berlinie, gdzie skomponował swoje pierwsze ważne utwory i zaczął tworzyć symfonię. Miał też czteroletni epizod w Konstancji (1876-80), gdzie jego nauczyciel z Berlina, Fryderyk Kiel, załatwił mu posadę dyrygenta w Towarzystwie Śpiewaczym Bodan.

W 1880, w Badan-Baden, Zygmunt spotkał się z muzyczną gwiazdą tamtej epoki - Franciszkiem Lisztem, któremu bardzo podobały się krakowiaki Zygmunta i jego kwartet fortepianowy op.8. Wziął nawet udział w prawykonaniu tego kwartetu w Weimarze.
Resursa Obywatelska w Warszawie. Tu 10 XI 1875 odbył się koncert kompozytorski Noskowskiego.


Powrót do Warszawy
W tym samym 1880 roku, Noskowski powrócił do Warszawy i postanowił odbudować tam życie muzyczne. Nie było u nas stałych orkiestr ani tak naprawdę szkół muzycznych, strasznie byliśmy muzycznie zacofani, przez te okropne zabory i prześladowania. Rusyfikacja, bieda, dziadostwo, zamykanie polskich ośrodków kulturalnych. A w Petersburgu - działa pan Czajkowski, panowie z Potężnej Gromadki, muzyka sobie kwitnie i pięknie się rozwija. Naszym kosztem? Tak, naszym kosztem.

Noskowski zaczął od rekonstrukcji chóru Warszawskiego Towarzystwa Muzycznego, udzielania bezpłatnych lekcji śpiewu. Potem jego celem były cotygodniowe koncerty symfoniczne w Warszawie. Chciał powołania stałej orkiestry symfonicznej, bo dotychczas bywały tam tylko orkiestry przyjezdne i grały tylko hity kompozytorów zagranicznych, podczas gdy dzieła naszych kompozytorów zalegały w szufladach. Orkiestra została założona w 1881 roku, ale rok później niestety już jej nie było. Upadła. Podobnie jak dwie inne orkiestry założone później przez Noskowskiego. Nie było funduszy...

Organizował też koncerty kameralne, razem ze znakomitym pianistą Aleksandrem Michałowskim i Stanisławem Barcewiczem. Sam często występował podczas nich jako skrzypek, altowiolista, pianista, a nawet śpiewak - i ludzie uważali, że on się w ten sposób po prostu po chamsku reklamuje. A to nie była prawda. On po prostu nie miał pieniędzy by płacić innym muzykom.

Dzięki Noskowskiemu, po pewnym czasie warszawskie życie muzyczne zaczęło być regularne i wreszcie zaczęto grać dzieła naszych kompozytorów.

Od roku 1886 prowadził klasę kompozycji w Instytucie Muzycznym w Warszawie. Jego najsłynniejsi uczniowie to Karol Szymanowski, Ludomir Różycki, Mieczysław Karłowicz, Grzegorz Fitelberg, Apolinary Szeluto... To on ich wszystkich wykształcił.

Zmarł w 1909 roku w Warszawie. Miał 63 lata.

***
Jego najpopularniejszy utwór to śpiewana do dziś piosenka Zima zła do słów Marii Konopnickiej. Tak, moi państwo. Jako smarkacze śpiewaliśmy piosenkę Noskowskiego i nawet o tym nie wiedzieliśmy!
 
Skomponował pierwszy polski poemat symfoniczny - Step. Miała być to uwertura do opery na podstawie Ogniem i mieczem, no ale niestety... ta opera nie powstała. Za to powstał poemat. Jedno z najlepszych naszych dzieł symfonicznych epoki romantyzmu, wspaniale oddające atmosferę książki Sienkiewicza.


Oprócz tego trzy symfonie, z których niezwykle urokliwą jest III symfonia Od wiosny do wiosny (1903).

Morskie Oko - uwertura koncertowa, tym razem inspiracją było słynne tatrzańskie jezioro. Przeważająca większość kompozytorów lubiła góry, hehehe, takie skrzywienie zawodowe? ;)

No i dzieło kameralne - kwintet fortepianowy op.8, w którym partię fortepianu podczas prawykonania zagrał Liszt.

Część I
 Części II i III

  Część IV
                       


 -------------------------------------
Szczęścia w Nowym Roku! 
Jakoś się rozkręcimy, obiecuję! :)